jurkowski okladkaa1a

WSZYSTKO CO JUŻ NIE ISTNIEJE”

Rozmowa Krystyny Cel ze Stanisławem Nyczajem o tomie poetyckim Stefana Jurkowskiego Obcy jestem

 
Krystyna Cel – Wiem, że twórczość Stefana Jurkowskiego jest ci dobrze znana. Byłeś redaktorem jego dwóch ostatnich tomów poetyckich Spacer do siebie (2017) i Obcy jestem (2020). Ja również ją śledzę od kilkunastu lat. Może to, że Stefan Jurkowski, poeta i krytyk literacki, jest przecież przyjaźnią związany z Kieleckim Oddziałem ZLP, także jako konsultant ze „Świętokrzyskim Kwartalnikiem Literackim” ma tu swoje znaczenie. Jego najnowszy tom Obcy jestem skłonił mnie do wyrażenia swoich refleksji (właśnie na łamach naszego czasopisma) nie tylko jako czytelniczki, ale i poetki. Moje pytania będą więc skupiać się wokół tego właśnie zbioru. Ale najpierw zacytuję fragment z wiersza zatytułowanego Z różnych miast:

 

I znowu miasto

i miasto

i miasto

 

nieznane kręte

trzymają nas w uścisku

niczym gigantyczny wąż

który wciąż zmienia skórę –

 

zbudowane

z nas samych

coraz bardziej nasze

coraz bardziej obce

A pytanie brzmi: Czy w kontekście całego tomu moglibyśmy w miejsce tych ostatnich słów podłożyć np. nasz świat obcy świat, nasza rzeczywistość obca rzeczywistość, nasza egzystencja obca egzystencja, uzasadniając wyrażoną przez podmiot ową dwoistość przynoszącą wewnętrzne rozdarcie, niepokój, niedosyt, a także poczucie wyobcowania?

 

Stanisław Nyczaj – Z satysfakcją podjęliśmy się wydania tych dwu tomów, gdyż Stefan Jurkowski jest poetą wybitnym, przez krytyków i miłośników liryki cenionym. Mówi o tym wydane również przez „STON 2” studium monograficzne Anny Marii Musz pt. Poeta i przestrzeń w serii „Portrety literackie” tejże oficyny. To, że dobrze czuje się w naszej orbicie od szeregu już lat przynosi nam splendor. Korzystamy z jego literackiego doświadczenia, uwag, rad. Akceptuje jako wartościowe i inspirujące nasze różnorakie działania animatorskie (jak chociażby liczne plenery literackie na Żeromszczyźnie, w Staszowie czy Busku Zdroju), pisząc o nich z uznaniem wielokrotnie w felietonowym cyklu Listy do Pani A. na łamach „Gazety Kulturalnej”. Podczas tych artystycznych wydarzeń występował jako wymagający krytyk literacki i, rzecz jasna, też jako poeta. Obserwowałem z podziwem ciekawy rozwój jego osobowości poetyckiej.

Teraz zastanawiam się i śpieszę, by odpowiedzieć na twoje pytanie, czy można uogólnić przedstawiony w cytowanym wierszu obraz współczesnego miasta, na które podmiot jest skazany, z dotkliwego odczucia natarczywości wglądu w refleksję o doznaniu egzystencjalnego rozdarcia, niepokoju, wyobcowania. Z pewnością jest to uprawnione, bowiem już w wierszu otwierającym tom znajdujemy podstawową egzystencjalną kwestię, po co się żyje. I tu już wyakcentowana jest wspomniana przez ciebie „dwoistość”. Dwoistość potrzeby i zbędności człowieka do „ścięcia drzewa/ zabicia zwierzęcia” i do „sadzenia drzewa/ karmienia zwierzęcia”, ogólniej do „czyjegoś bólu/ albo znieczulenia”, kiedy droga wiodąca pod górę jest „spiralna”, zdąża „w mylnych kierunkach”, jest „ścieżką donikąd/ znikąd aż tutaj gdzie/ życie nas jeszcze żyje”, tylko „wciąż nie wie/ po co”. W wierszu (*** wszystko co już nie istnieje…) odnajdujemy przerażające „linie/ przesyłowe kominy fabryk syreny/ miasta które nacierają niczym buldożery// otwierają ziemię do płonącego wnętrza/ usypują pagórki ryją” i zauważamy, że są to „linie okopów między nami a nami”. Wreszcie czytamy pod koniec: „w naszych lustrach ustawicznie/ co znika co było – co istnieje// miesza się”. Jak widać – bez potrzeby cytatowych przytoczeń – są to wiersze przepojone egzystencjalną dramaturgią.

 

K.C. – Czy obecny w tym tomie (może nawet nadrzędny) temat, jakim jest „wchodzenie w ubywanie” – przypominający mi poetę Garbosia – nie jest tu bardziej dojmujący niż w tomikach poprzednich? Czy może zwiększyła się tu skala wrażliwości podmiotu lirycznego, a powodem istotnym jest nasza trudna, zawikłana obecna rzeczywistość, pełna lęku?

 

S.N. – Nasunął ci się Bolesław Garboś… W eseju o jego, bliskiej nie tylko nam obojgu, poezji (zamieszczonym w twoim zbiorze Tajemnice przeżyć nieuchwytnych z roku 2003) napisałaś: „Życie człowieka już od samego zarania jest napiętnowane <wchodzeniem w ubywanie>, jest regresem i podlega prawom regresu […]. Ale dopiero starość pokazuje, czym jest to ubywanie, jak się ono nieubłaganie dokonuje, niekiedy w geometrycznym postępie. Czas, zresztą, okrutnie obchodzi się nie tylko z człowiekiem. Szczelina w murze to jak zmarszczka w twarzy. […] Życie i śmierć splatają się ze sobą nieustannie, bo człowiek tyleż samo myśli o życiu, co i o śmierci”.

Skojarzenie, sądzę, zaciekawiające. Spotkały się tu – trafem szczęśliwego przypadku w różnym czasie, różnych miejscach – dwie silne osobowości. Przy odmiennych formach wierszowych konstrukcji to Garbosiowe „wchodzenie w ubywanie”, u Jurkowskiego jest zjawianiem się „po nic”, a nawet dla osiągnięcia „summy nicości”. Obydwaj poeci celują w ów egzystencjalny sens bezsensu w puentach. Bolesław Garboś w poetyckich aforyzmach, np. w wierszu Jak gdyby nigdy nic:

 

Z istnienia sypie się ciągle próchno.

Każda obecność prochami się rozpycha.

[…]

Za naszą śmiercią są inne śmierci

nieodwołalne już ileś tam śmierci temu,

a ciągle dla niepoznaki wszystkie nadal jak żywe.

 

zaś Stefan Jurkowski, np. kończąc wiersz – (*** mogłoby mnie nie być…) – gorzką konstatacją:

 

nieistnienie –

najtrwalsza forma obecności.

 

I ja, przyjmując twoje pytanie jako retoryczne, zauważam, że uwrażliwienie to wynika rzeczywiście z niesłychanie dogłębnego przeżywania obecnej sytuacji, rodzącej niepokój i lęk. Co gorsza, ta zła sytuacja trwa od wielu lat, nie polepsza się w najmniejszym stopniu (cytowany Garbosiowy fragment pochodzi z wiersza napisanego ok. 1990 roku). Nie ograniczałbym się jednak do takiej konstatacji. Sądzę bowiem, że obydwaj poeci pozostają, mimo pokoleniowej różnicy (Bolesław Garboś zmarł w 1999), bliscy sobie w stricte filozoficznym podejściu i że te uwarunkowania, jakie sugerujemy, wyłącznie umacniają i pogłębiają przekonania Stefana Jurkowskiego. Ale przecież współkształtowały się wraz z jego poezją i uprawianą aktywnie krytyką literacką, która w starciu różnych postaw inspiruje do polemik i ustawiczne dookreśla się. To porywająco ciekawy, niekończący się proces. Anna Maria Musz potwierdza, iż „Poezja Stefana Jurkowskiego […] wymyka się jakimkolwiek schematom myślowym. Podejmuje temat powtarzalności historii i poszczególnych istnień, ale sama powtarzalna nie jest, wręcz przeciwnie – jeśli bada dokładniej którykolwiek z poruszanych wcześniej motywów, patrzy na niego z nowych punktów widzenia” (www.pisarze.pl 2012).

 

K.C. – Andrzej Gnarowski tak napisał o poezji Stefana Jurkowskiego (we wstępie do jego Wierszy wybranych z serii „Biblioteka Poetów” (2010): „Ironia, dystans, nierzadko pewien cynizm, a prawie zawsze sceptycyzm wyznaczają tok wypowiedzi poetyckiej Jurkowskiego. Jest w tych wierszach drwina, ale nie dla samej drwiny. To poddawanie próbie utartych praw i konwencji. Ustawiczne pytania, wyrastające z przeświadczenia o braku ostatecznej, kanonicznej prawdy, a także niewiara w możliwości poznawcze człowieka, skłonność do ulegania konwencjom i patrzenia na świat poprzez wielowarstwowy pryzmat kultur, co daje zniekształcony obraz metafizycznej rzeczywistości. Poeta, wznosząc swoje konstelacje słowne, wyznacza odmienny typ wyobraźni i obrazowania”. Czy podzielasz tę opinię i czy znajduje ona odniesienie również do tego ostatniego tomiku wierszy?

 

S.N. – Zacznę od końcowej sekwencji. Otóż inny bardzo wnikliwy krytyk, Andrzej Juchniewicz, w recenzji tomu Obcy jestem, zatytułowanej Znikliwość jako atut („Nowe Książki” 2021, nr 1), niejako doprecyzowuje i poszerza konkluzję Andrzeja Gnarowskiego o „skłonności [poety] do zniekształcania obrazu metafizycznej rzeczywistości”. Przekonuje na kanwie wiersza Targowisko:

 

tu kupisz boga

świeży dopiero złowiony

możesz po kawałku

albo hurtowo z rabatem

 

tam nabędziesz wieczność

z metra dużo nie zapłacisz

jest w cenie auta

lub dachu kościelnego z miedzi

 

a na tym straganie

jest świętość na wagę

wystarczy kilka uncji

będzie w cenie złota

 

tutaj gdzie świecidełka

kupisz za półdarmo

sakramenty (aniołowie

z marią na dokładkę)

 

odpust zupełny otrzymasz w gratisie

 

że autor, podobnie jak Tadeusz Różewicz w Szarej strefie, „rozlicza się ze współczesnością […] Jednak ostrze ironii dotyka nie tylko spraw metafizycznych, które ulegają dewaluacji, lecz również życia codziennego we wszystkich jego wymiarach”. Taki jest punkt dojścia. Przy tym zgadzam się z A. Juchniewiczem, że przewodnią w całej drodze poety jest Przybosiowa dyrektywa „najmniej słów”, ukrywająca w powściągliwości, znikliwości, bez mała milczeniu nieprzebrane bogactwo odsłaniania naszych wspólnotowych i osobistych, intymnych tajemnic.

 

K.C. – Zacytuję raz jeszcze Stefana z jego wiersza Uwalniam się:

 

wolę psy

wolę koty

wolę wszystkie czworonogi

a także robaki

 

[…]

 

tak uwalniam się

od ludzkich kontekstów

konwencji

 

i nie mam (w) sobie nic

do wyrzucenia

 

Ja również wolę psy, koty, co do robaków, to… nie wiem. Ale już serio, czy ten wiersz nie jest właśnie odzwierciedleniem świata, w którym zbyt wiele nienawiści, nawet podłości? A tak mało empatii. „Drżymy na samą myśl o przywarach właściwych zwierzętom, a przecież ludzkie są znacznie gorsze”. To Emil Cioran, filozof. Może zachodzi obawa o to, czy ostoją się wypracowane przez wieki ogólnoludzkie wartości? Obawa, która dopada nas dziś zbyt często…

 

S.N. – Przywoływany tu już Andrzej Juchniewicz ceni podejście Stefana. „Refleksja metapoetycka zajmuje tu szczególne miejsce ze względu na etyczny wymiar poezji, mającej za sprawą wyobraźni możliwość zbliżania się do zwierząt, które w najnowszych publikacjach z obszaru studiów […] uzyskują autonomię i przestają być pojmowane jako podległe człowiekowi, skazane na niewidoczność i pozbawione sprawczości”.

Zrozumieliśmy już, na szczęście, sprawiedliwie, że nie można praw zwierząt do godziwego współbytowania nie szanować. Ma rację Cioran. Człowiek swą o ileż krótszą historią unaocznił, na jakie okrucieństwa go stać. Wyczyny najstraszliwszego zła bezwzględne, a do tego, jak na ironię, rozumowo perfidnie wykalkulowane. Nawet rzadkie okresy pokojowe trwożnie rozdygotane są wskazanymi przez ciebie namiętnościami nienawiści, podłości… Poeta „uwalnia się”, zrzuca z siebie wszelkie odium uprzedzeń do „istot futrzanych/ [które] mają przejrzyste światło nieśmiertelności”, jak również „od ludzkich kontekstów/ konwencji”.

Ale też – za sprawą spotykanych u Stefana nawiązań do Tadeusza Różewicza, który po osobistych doświadczeniach wojny całą niemal twórczością zmagał się z etyczno-egzystencjalnymi wątpliwościami – uprawnione są twoje obawy o rzeczywistą trwałość wypracowanych przez wieki, oprócz bezmiaru zła, ogólnoludzkich wartości.

Urszula Gierszon, recenzentka tomu Stefana Jurkowskiego Spacer do siebie (2017, wydanego przez naszą Oficynę „STON 2” w 50-lecie pracy twórczej poety), pisze na łamach „Akcentu” (2018, nr 3), że utwory z tego tomu „można czytać nieprzerwanie i za każdym razem odkrywać na nowo trafność i oryginalność skojarzeń lub skłaniającą do rozważań głęboką myśl”. To ważne atuty, w tym nadto znamiennie sprawdzalne, że podczas kilkakrotnej lektury najnowszego tomu Obcy jestem towarzyszy nam identyczne odczucie. Jest on kolejną odsłoną tajników dociekań poety, jakich próbowaliśmy dotknąć w naszej rozmowie, nie pochlebiając sobie, że je rozwikłaliśmy. Zachęcając, by wielu do nas się dołączyło.