Opowiadania Henryka Bardijewskiego to nie są utwory do łatwej i przyjemnej lektury. Owszem, ich lekkość, nastrojowość, wdzięk fabularny wabią czytelnika, lecz rychło się okazuje, że jest to proza wielowarstwowa, pełna ukrytych znaczeń; że aby wejść w głąb świata Bardijewskiego a nie tylko ślizgać się po jego powierzchni, trzeba uruchomić własną wyobraźnię, spojrzeć na rzeczywistość oczami autora. Wtedy, jakby przez osobliwy teleskop, dostrzeżemy wszystkie niuanse, przerysowania, pogodną ironię, z jaką autor podchodzi do wszelkich otaczających go zjawisk.
Można powiedzieć, że jest to proza niosąca olbrzymi ładunek filozoficzny. Nie jakiś abstrakcyjny – bo przecież jest to proza artystyczna, kreująca konkretną rzeczywistość, tyle, że złożoną i niejednoznaczną. Ale czy tak nie jest w istocie? A przecież wszystko u Bardijewskiego jest konkretne: ludzie, miasteczka, pejzaże; nawet język, którego używa jest „normalny” czyli bez udziwnień, a zdania przejrzyste. Specjalnie zwracam uwagę na sprawy zupełnie oczywiste, aby podkreślić, iż niezwykłość tej prozy tkwi w czym innym. Nie w zabiegach formalnych, stylistycznych ale w warstwie kreacyjnej. Ten niemal zwyczajny świat nie wiadomo kiedy zostaje odrealniony poprzez nieznaczne przesunięcie akcentów. Tu nasuwa się porównanie z dziedziny genetyki: jeśli nawet tylko jeden gen się zmieni, powstaje całkiem inna struktura. Coś podobnego dzieje się w opowiadaniach Bardijewskiego: jeden jakiś element, jakiś akcent, nastrój zostaje przesunięty, a wszystkie sytuacje kreowane przez pisarza zostają diametralnie zmienione, odrealnione. Stają się metaforyczne, obrastają w nowe znaczenia.
Dogłębna znajomość ludzkiej psychiki oraz głęboka refleksja egzystencjalna idą tutaj w parze. Są to w gruncie rzeczy utwory mówiące o sensie życia, przemijaniu, naszych lękach, ułudach, skłonności do hipokryzji, do kreowania samych siebie aż do granic absurdu. A może przede wszystkim o ułudach, którym każdego dnia ulegamy, gdy oglądamy rzeczywistość i samych siebie. Wszystko tu jest względne, wszystko się może zdarzyć – i zdarza się! Ktoś chce odstąpić swoją biografię, aby znów się stać niezapisaną kartą... Bohater innego opowiadania (a właściwie przez cały czas ten sam narrator występujący w różnych konfiguracjach, bo wszystkie utwory pisane są w pierwszej osobie) staje się stróżem pamiątek, które go osaczają, idą za nim aż do innego mieszkania. Właśnie! U Bardijewskiego świat psychiczny niezmiennie wywodzi się z konkretnego, fizycznego. One się raz przenikają, to znowu pokrywają, jawią się naprzemiennie. Jeden jest odbiciem drugiego. Istnieją na równych prawach. Oto – wydaje się mówić pisarz – jak bardzo ludzkie życie wewnętrzne zakorzenione jest w otaczających człowieka, niekiedy pozornie mało znaczących, realiach. Nawet o tym nie wiemy, ponieważ jest to proces dziejący poza naszą świadomością, której używamy na co dzień. Dopiero głębsza refleksja nad mechanizmami ludzkiego poznania jest w stanie naprowadzić nas na trop owych zależności. A co jest w stanie taką refleksję zainspirować? Sztuka, literatura. Autor „Dzikich Aniołów” może nie mówi tego wprost (on niczego nie mówi wprost!), ale jego twórczość wydaje się o tym świadczyć całą sobą. Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że siła pisarstwa Bardijewskiego tkwi w tym, iż nigdy nie traci z oczu świata. Opisuje go zrazu w sposób niemal realistyczny, aby potem dopiero wywodzić zeń niezwykłość, i tą niezwykłością intrygować czytelnika. Jednocześnie nie ma tu nic z dosłowności. Pointy opowiadań brzmią metaforycznie, zdarzenia miewają charakter symboliczny, ludzkie zachowania – acz mieszczą się w jakichś racjonalnych normach – są przerysowane, groteskowe. Dosłowne, i nie. Po prostu wieloznaczne i zaskakujące.
Czy można by powiedzieć, że opowiadania Henryka Bardijewskiego są utworami satyrycznymi? Chyba nie, bo utrzymane są w innej stylistyce. Czasami, jeśli nawet nawiązują w bardziej bezpośredni sposób do tej naszej zewnętrznej rzeczywistości, jak choćby utwór „Gazeta” czy „Akademia statystów”, to są one wysoce zuniwersalizowane. Nie dotyczą wyłącznie „tu i teraz”, ale mają szersze odniesienia psychologiczne i filozoficzne. Przecież cwaniactwo, mitomania, a nawet dobra wiara przy jednoczesnym błędnym rozeznaniu realiów – to cechy ludzkie charakterystyczne nie tylko dla naszych czasów. Są to uwikłania egzystencjalne mające wpływ na ogląd świata, na ludzkie zachowania, w dużym stopniu warunkują ludzkie losy, jako konsekwencje następstw powodowanych ludzkim działaniem. To wszystko mogłoby zapewne brzmieć niezwykle ponuro, gdyby nie stale tutaj obecne poczucie humoru i autorski dystans. Nie ma tu żadnych elementów dydaktycznych, żadnego „autorskiego przerażenia”. Przeciwnie, Bardijewski traktuje to wszystko jako coś zwyczajnego, coś, co normalnie jest przypisane ludzkiemu losowi. Po prostu – takie wydaje się być przesłanie tej prozy – świat nigdy nie jest jednoznaczny, nie da się go oglądać wyłącznie w białym lub czarnym kolorze. A zadaniem pisarza jest pokazanie jego złożoności, dziwności i wszelkich niuansów. To pisarskie zadanie Bardijewski wziął sobie mocno do serca. Pokazuje tę złożoność w sposób niezwykle pogodny, bo sam się jej nie lęka. Bohater tych opowiadań, doświadczony i zdystansowany (alter ego autora?), jest człowiekiem pogodnym, dobrym obserwatorem umiejącym analizować własne zachowania, zdolnym do autoironii, wiedzącym, że obraz przez nas widziany nie jest w rzeczywistości dokładnie taki; że nie ma odpowiedzi ostatecznych na żadne pytanie. Warto w tym miejscu przytoczyć niewielki fragment utworu „Curruculum vitae”, by dać jakieś pojęcie o klimacie tych opowiadań:
„I jak żywy stanął mi przed oczami sprzedawca biografii – dziwny, na czarno ubrany człowiek z białą twarzą. Mówił, że ludzie wzdychają na jego widok, a jemu żal jest ludzi. Człowiek, mówił, i to każdy, godny jest litości. Był w miarę natarczywy i w miarę ustępliwy. W wieku nieokreślonym. Czy tak może wyglądać los? A może tak wygląda oszust? Gdyby wiedzieć, co jest losem, a co jego falsyfikatem... Gdybym wiedział, komu się poddać, a komu przeciwstawić?”
Prozę Bardijewskiego cechuje żelazna dyscyplina, oszczędność słowa, trafność obserwacji, celność nazywani rzeczy i zjawisk, refleksja filozoficzna i swoisty liryzm. Każdy utwór, to precyzyjnie skonstruowana fabuła przykuwająca uwagę czytelnika. Czyta się te opowiadania z zaciekawieniem, niejako „zapadając się” coraz głębiej w ich wielowarstwową, niejednoznaczną strukturę. Tak więc lektura „Dzikich Aniołów” to fascynująca przygoda intelektualna, zaproszenie do czytelniczej gry z wyobraźnią samego pisarza, i kosztowanie smaku prozy wysokiej próby.
Henryk Bardijewski: Dzikie Anioły. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2006, s. 232.