Czym jest poezja dla Anny Sołbut? Czy tylko iluzoryczną repliką postrzegalnej rzeczywistości, czy sposobem eksploracji innego świata – tego poza pozorami, niematerialnego, niewidzialnego, ale jak najbardziej rzeczywistego, przeżywanego na jawie, przeczuwanego w snach? A może jest pomostem łączącym rzeczywistość tego świata z rzeczywistością duchową?
Życie każdego człowieka jest drogą, w czasie której próbuje on odkryć, kim jest, dokąd zmierza, jakie jest jego miejsce we Wszechświecie, jaki sens ma jego egzystencja. Przebiega ono w dwu płaszczyznach – fizycznej, tej na powierzchni, postrzeganej przez innych, i duchowej, tej ukrytej, nieogarnionej, która jest wspólna dla wieczności. Pełnia człowieczeństwa może być osiągnięta jedynie poprzez integrację obu tych wymiarów, zaakceptowanie przemijalności i zrozumienie, a przynajmniej poszukiwanie sensu swojego istnienia, ustalenie, co stanowi jego summum bonum. A poszukiwanie siebie zawsze jest splecione z poszukiwaniem Boga.
Nie można w pełni zasłużyć na miano homo sapiens, jeśli nie nurtują nas pytania o ów sens, o Prawdę. Są to pytania ponadczasowe, powracające w całej historii ludzkości; pytania, które trapią i będą trapiły człowieka od Adama i Ewy po kres istnienia. Są one wpisane w nasze życie. Zadaje je religia, filozofia, psychologia, sztuka, ale nie ma na nie jedynej słusznej odpowiedzi, ponieważ każdy człowiek sam musi jej szukać. Dlatego autorka świadoma ich wagi deklaruje: „*** Nie boję się / pytań // strach / rodzą jedynie / odpowiedzi”.
Treścią i istotą twórczości Anny Sołbut jest stawianie owych najistotniejszych pytań i nieustanne poszukiwanie odpowiedzi. Niczym lejtmotyw przewijają się one przez wszystkie jej tomiki. Pisze poetka: „urodziłeś się po to / by pytać jak Hamlet”. A w innym miejscu: „nie wiem kim jestem, choć tak często / korzystam ze ściągawek /wczorajszych doświadczeń”; „*** Może / przestanę kiedyś pytać // szukać będę dalej”(tomik „Nie jest” 1991). Później zaś: „Niełatwo / przyznać się do siebie”. I dalej: „znaki zapytania są nieśmiertelne” (tomik „Otwieranie ciszy” 1993); „*** Wciąż w drodze / mojeGdzieś / ucieka / przede mną // stopy / podnoszą / tylko kurz” (tomik „I stała się światłość” 1997); „nie masz innej drogi / jak ten dzień / kolejny / by pokonać siebie”. I wreszcie: „Jestem bogatsza (...) o przeczucie sensu / egzystencji świata” (tomik „Walka o dzień” 2002).
I Anna Sołbut,„bogatsza o przeczucie sensu egzystencji”, bodaj najpełniej wyraża emocjonalną i intelektualną podróż wewnętrzną podmiotu lirycznego do samego siebie w nowym tomiku wierszy „Akordy snu”.
Niezwykle wartościowy to tomik. Już od pierwszych strof widać, że bohaterka szuka zrozumienia sensu istnienia i swojego miejsca we wszechświecie. Na początku jeszcze dotyka ziemi, oscyluje między pytaniami filozoficznymi i dotyczącymi spraw ziemskich; i te ostatnie często przeważają. „*** Zapachem deszczu / woła do mnie / ziemia (...) / siłąciężkości / opadam / w dłoń czasu”. „*** Nasz / mały kosmos / rzadko / spogląda w niebo // Niecierpliwie / zerka na zegarek / i konto w banku / narzeka / na pogodę / i ułomnośćlosu”.Potem jednak coraz bardziej zagłębia się w problematykę egzystencjalną, jakby bez jej rozstrzygnięcia nie potrafiła już żyć. „*** Dzień po dniu / obiecana / zdarzeniom /przypisana drodze // krok po kroku / jak wędrowiec / tropiąc / własne ślady // idę / na spotkanie / siebie”.I jeszcze głębiej: „*** Podążając / wzdłuż cienia / dojrzewam / do światła”.
W swojej wędrówce po „krętych ścieżkach świata” zderza się z nieprzyjazną cywilizacją, która „urosła nam (...) i nie wiemy / co mamy / z nią począć”. Zdaje sobie sprawę z niedoskonałości dyskursywnego rozumu, któremu obce są wszelkie uczucia („gładkie i zimne / kształty / naszych umysłów”). Obawia się, że intelekt użyty jako narzędzie do osiągania stawianych sobie celów łatwo może zbłądzić i stać się przyczyną porażki człowieka. „Człowiek / jest przydatny / jeśli ulegnie / ideom(...) jeżeli powie / Nie/ musi odejść / w pośpiechu / ukryć się / pod liściem”.Dlatego zaniepokojona poetka pyta: „*** Dokąd zmierzasz / człowieku / ferując wyroki / w imieniu wszechświata // twoja wielkość / w niedoskonałości / prawda / to krótkowzroczność spojrzenia / nawet pytania / nie te / które / powinieneś zadać”. I dodaje: „*** Gubimy się / w myślach / i nakrętych / ścieżkach losu / czasem tylko / przypadkiem / ukaże się / droga / na wprost // każda / ludzka prawda / jest skażona / błędem”.
Bohaterka wie, że trzeba „zaufać Bogu”; przeczuwa, że Prawdę najczęściej można osiągnąć nie przez dyskursywny rozum, lecz inaczej – poprzez iluminację. A jeszcze częściej – ale jedynie szczątki Prawdy – mogą dotrzeć do nas niejako poprzez tytułowe „akordy snu”. Wyraża to przepiękną strofą: „*** Pomiędzy / światłem i cieniem / nigdy /w pełnym blasku // krzykiem i milczeniem / pomiędzy słowami // tylko jeden krok / tuż na wyciągnięcie / dłoni // prawda / której szukasz”. Tylko wtedy człowiek może zbliżyć się do Boga, znaleźć w sobie to, co stanowi o jego wartości. „*** To co w nas / niemożliwe / ukryte / skrzętnie przed światem / staje się / jego pięknem”. Bowiem: „*** Kiedy szukam / milczeniem / dotyka mnie / niebo // w objęciach / błękitu / łagodnieje / niepewność istnienia”.
Tę niepewność może złagodzić także bliskość drugiego człowieka, w którym podmiot liryczny szuka oparcia. „*** Z blasku / twoich oczu / wyprowadzić świt // jasność / na początek dnia // na drogę / do siebie”. Potrzebuje codziennego wspierania: „potrzeba mi / twojej wiary // wiary / we mnie”. Ale nawet z najbliższą osobą całkowite, pełne porozumienie nie jest możliwe. „*** Nigdy / nie dowiem się / co myślisz / patrząc za horyzont // nawet / jeśli mi powiesz // ten sam / zachód słońca / widzimy inaczej // nie dowiem się / co czujesz / słuchając muzyki / czy głaszcząc psa // nawet / jeśli dotknę / twojej duszy // poczuję co innego”.
Egzystencja człowieka naznaczona jest piętnem samotności od początku do końca, od urodzenia do śmierci,ulicami podążają „karawany samotności”,człowiek jest jej „zakładnikiem”.W swojej tułaczceprzechodzi różne stadia – przeżywa zwątpienie, zagubienie, miota się w chaosie, odczuwa lęk, bezradność, rezygnację, jednak nie poddaje się. Kolejne etapy rozwoju prowadzą do ostatecznej akceptacji istoty bytu, zamysłu Boga. Jednym słowem – do pokory jako największej mądrości. Po drodze siłę znajduje także w powrocie do dzieciństwa: „*** Wrócić raz jeszcze / za progiem / rodzinnego domu / nasycić się / snem dzieciństwa // osuszyć łzy / zebrane po drodze / wybaczyć / i ocalić w sobie / dziecko”.
Wiersz zamykający tomik podsumowuje niejako te rozważania, jednak poetka ostatecznie nie daje odpowiedzi, bo dać jej nie może. Otwiera natomiast nowy obszar pytań egzystencjalnych na wyższym poziomie. „*** W świetle dnia / okruszek żalu / i nie wiadomo / skąd / ani po co // a przecież / bez tych pytań / nie byłoby mnie / i zwątpienia // tego / które niezmiennie / każe / odradzać się / światu”.Podczas lektury czytelnik dokładnie odbiera uczucia przeżywane przez bohaterkę – autorce doskonale udało się uchwycić je i mistrzowsko przekazać. Czyni to w charakterystyczny dla siebie sposób – niezwykle delikatny, niedosłowny, skondensowany, niemalże epigramatyczny czy aforystyczny. Bo chyba można uznać za aforyzmy następujące zdania: „Każda ludzka prawda jest skażona błędem”; „Los bawi się nami jak kot”; „To, co w nas niemożliwe, ukryte skrzętnie przed światem, staje się jego pięknem”; „Czas dał mi klucz”; „W objęciach błękitu łagodnieje niepewność istnienia”; „Nie boję się pytań, strach rodzą jedynie odpowiedzi”; „Wiem nazbyt mało, aby przestać pytać”.
Skoncentrowałam się na jednym wątku, ale jest to poezja wielowątkowa, wielowymiarowa; pełno w niej symboli i pojęć filozoficznych, jak: czas, wolność, prawda, ptak, skrzydła, wiatr, klucz, światło, cień, cisza. Każdemu z nich można by poświęcić osobną rozprawkę.
Najcelniej określili tę twórczość znakomici krytycy literaccy i poeci. Waldemar Smaszcz pisze: „Anna Sołbut wcześnie posiadła prawdziwą biegłość we władaniu słowem, ocierając się nierzadko o maestrię. (...) Jest to twórczość bardzo osobista, kameralna, kreślona tak subtelną linią jak niemal niewidoczna nić misternej siatki pajęczyny”. I dalej: „Żadnej dosłowności, obcej tej liryce, wszystko spowite jakąś zwiewną mgiełką, wpisane w sen, a przecież rzeczywiste, wręcz dotykalne”. Jan Leończuk uważa, że „epigramaty Anki Sołbut stają się dla rozszalałej poezji współczesnej jak gdyby przystankiem zadumy nad losem świata”, Nikos Chadzinikolau uznaje je za „godne antycznej miary”, podkreśla stworzoną przez poetkę „swoistą metaforę istnienia”, a Leszek Żuliński nazywa autorkę „prawdziwą mistrzynią epigramatu”, która „w niemal aforystycznej formie, w superlapidarnej formule potrafi odkrywać paradoksy egzystencji i metafizyki”.
Warto sięgnąć do książki „Akordy snu”, oprócz przeżyć estetycznych może ona stać się jednym z drogowskazów w życiowej podróży czytelnika, pomóc mu w jego własnych poszukiwaniach.
***
Wzrok
ponad horyzont
ku nieskończoności
wszechświat i ja
dwa kosmosy
gdzie część wspólna
mierzona
chwilą atomu
moim oddechem
i plamką serca
Anna Sołbut: Akordy snu, Białystok 2011