Druga część frazy znanego wiersza Eugeniusza Jewtuszenki (mówiącego o poecie): "I choćby Bóg odpuścił winy wszystkie/ Samemu sobie nie daruje" (tłumaczenie Andrzeja Mandaliana) - z powodzeniem może posłużyć za tytuł recenzji tomiku wierszy Leszka Żulińskiego "Mefisto". To już nie proteza sumienia podpierająca kulejącą jaźń, ale sumienie, będące sercem duszy, objawia się w pełni czasu i przestrzeni.
Autor zaczyna kokieteryjnie tekstem Bazyliszek: do dziś boję się spojrzeć w lustro, choć przecież, gdyby często nie patrzył w lustrzane odbicie swoje, nie napisałby tej książki. Nie "gryzłoby go sumienie", jak jeszcze przed kilkudziesięciu laty mawiało się dość powszechnie, lub: "nie mam sumienia tego zrobić/ tak postąpić, skrzywdziłbym człowieka/ moich rówieśników/ kolegów/ grupę".
Dobrze się stało, że ta publikacja w ogóle została napisana, gdyż nawet samo słowo Sumienie zniknęło z potocznego języka, nie mówiąc już o braku zastanawiania się nad skutkami czynów popełnionych przy "wyłączonym" sumieniu.
Bowiem sumienie, to własny kontroler myśli/sądów/ działań człowieka. Współcześnie satyrycy pozwalają sobie na groźną/ cyniczną niefrasobliwość: "Mamy sumienie czyste, bo nieużywane". Najlepiej byłoby żyć w próżni (zawsze marzyłem o Próżni). Bardzo blisko sumienia jest godność, która zgubiła się w relacjach interpersonalnych; zniknęła za rogiem ulicy.
Czy ktoś słyszał o niekompetentnym urzędniku państwowym/samorządowym, pozostającym z nadania tej lub tamtej partii, że podał się dzisiaj do dymisji, czy o przedsiębiorcy, który zdefraudował majątek, publiczne/społeczne pieniądze i palnął sobie w łeb.
Ale wróćmy do tomiku Żulińskiego. Jakże inne jest współczesne piekło, w którym urządził się Mefisio, jak filuternie nazywa autor księcia diabłów:
...dywan utkany w Auschwitz z ludzkich włosów,
trofea z kolejnych krucjat, bibeloty z izb tortur...
ale ładnie tu u ciebie, ładnie
nie mam już gdzie mieszkać, może tutaj, kątem?
będziemy prowadzić dysputy o wyższości Dobra nad Złem.
Chociaż "Sam diabeł piekła nie czyni", zauważył przywołany Jerzy Leszczyński.
Ci nie zbłądzili, bo żaden szlak w górach ich nie zmylił/(umieli wybierać)/ żaden cień nie zasłonił oczu/(umieli patrzeć)/ dotknęło ich piękno i dobro/ (które mnożą), /mnie dotyka trąd/ (nieuleczalny) /niewybaczalny/ dla tych, którzy czują się/ piękni i dobrzy. Czują się, ale czy naprawdę/ i zawsze są piękni i dobrzy. Przywołać tutaj wypada świętego Augustyna: "Błądzę, więc jestem".
Trzy teksty mówią o Judaszu. Autor słusznie zauważa, że ludziom niedobrym/złym/ pozbawionym sumienia "potrzebny" jest Judasz, mogą go w każdej chwili przywołać i perorować: był gorszy ode mnie/ od nas.
A Judasz, wrażliwy uczeń Jezusa, miał sumienie, które spóźniło się - objawiło się nie w tej najważniejszej chwili: sam sobie wymierzył największą karę.
W życiu człowieka trafiamy na zdumiewający paradoks: dojrzałość, której towarzyszy gubienie darowanego piękna, przynosi ograniczenie "zakresu" błądzenia. Kapitalne przykłady tej prawdy pokazał Tadeusz Kotarbiński. Dobro ze złem, zło z dobrem wzajemnie się przenikają, ale tylko osiągając stan Dobra możemy zauważyć/ wyeliminować zło. Odnosi się to zarówno do wnętrza samego człowieka, jak i relacji międzyludzkich/ społecznych. Zły człowiek nie postrzega zła, ono w nim tkwi.
Jest w nas i mister Hyde i doktor Jekyll; za sprawą proporcji oraz przeżytych lat.
Dobro wymaga odpowiedniej scenerii
i kontrastu, jego białe dłonie są
zachwycająco piękne na czarnym tle
więc może warto pogodzić się z Losem.
Co jest obroną/ przed wichrami duszy, chyba nie cynizm:
pozostaje rdza, z którą nie umiemy/sobie poradzić/ to nasza dusza/ w której tylko zegarowy niewypał/prawdy.
Bliźni "przynoszący" nam prawdę niechaj zastanowią się nad istotą; niezadawania bólu; niezdawanie ran/ może okazać się ważniejsze od prawdy/ ale wywlecz ją na rynek Sumienia,/ postaw pod pręgierz,/ niech sama sobie spojrzy w oczy.
Prawda bowiem, to najsubtelniejsza broń, najlepsza do obrony, jak i do ataku.
Jakże trudno jest znaleźć spokojne/ szczęśliwe wybawienie:
... z Panem Cogito patrzyliśmy/ na olej Boscha/ Piekło nas dotykało/ - czuje pan swąd? - zapytałem,/ - od pana- odpowiedział/ wstał, oddalił się, przepadł mi/ w amfiladzie życia/ szczęśliwi prości i prostolinijni;/ ja siedzę tam dalej i nie wiem/ którędy do wyjścia.
Jako wytrawny krytyk, obywatel krainy sztuki a ostatnio i znakomity poeta (poprzednie tomy: "Chandra", "Ja, Faust:, "Rymowanki"), nawołuje Żuliński do rozważnego posługiwania się słowem: waż słowa/ niektóre z nich obracaj w ustach wielokrotnie, aż wyszlifujesz ich zadry i kanty/... nie paplaj, nocą, w ciszy, oglądaj Nieboskłon Sensu,/ ustalaj jego blask,/ nie ściemniaj.
Słowa są groźniejsze niż pociągnięcie za spust, potrafią dopadać przez całe Życie:
...pociągnij za spust/
to będzie łatwiejsze, niż rozmowa z synem,/ po której umierałbyś na raty, / zaplątany we własne słowa,/ zakuty w grymas jego pogardy.
Przed bramą prowadzącą do przyszłych lat:
stań przed samym sobą nagi i drżący,
ufaj w jasność przestrzeni i w świat...
zatrzymaj tylko książki, te, które wzbudzały
wicher twojej duszy, wywoływały drżenie serca
i zaciskały gardło grudą poruszenia,
możesz także wziąć mały kamyk, topaz
twojej nadziei, która wiecznie gasła.
Kultura, niszczona przez cywilizacje, skończy się, w ogóle świat się skończy, gdy spłonie ostatnia biblioteka.
Sztuka, chociaż chwilowym, ale ocaleniem:
od zawsze spacerowałem po jej ogrodach/...
nigdy nie zatrzasnęła przede mną drzwi, wabiła oczy,/
uszy otwierała nokturnami i wierszami/...
ale zawsze, gdy traciłem równowagę na krawędzi/
przewracanej kartki lub ostatnie sale muzeów/
wyrzucały mnie na ulicę - traciłem tę jasność i wiarę.
Wyobraźnia pozwala żyć naprawdę, być sobą:
odpływałem w stronę nierzeczywistości; Mefisto
przebrany za Małgorzatę wzywał mnie
do niepamietania.
Inny to nie obcy. Drugi człowiek, to nieraz więcej niż cały świat: ... inność innych/ jest całym ich światem, osobną planetą/...jednoczy nas wspólnota krwi, powietrza/ i ziemi, jesteśmy stronami tego samego medalu...
Patriotyzm Leszka Żulińskiego żywią własne wybory:
... wyemigrowałbym już dawno,/ gdyby nie Norwid i Leśmian, zieleń Beskidu, Pan Cogito i koty Rymkiewicza,/... skurcz gardła,/ który zawsze czuję w Stawisku,/ wiara księdza/ Tischnera, zapach lasów wokół Tucholi,/ filmy Wajdy, Malczewski, teksty/ Kołakowskiego...
Autor "Mefista" przypomniał, że sumienie jest wziernikiem wnętrza człowieka. Ma to szczególne znaczenie dziś, kiedy ludzie coraz rzadziej zadają sobie pytanie Dlaczego?, od którego zaczyna się suwerenne myślenie, zastanowienie, wątpliwości Dlaczego?. Pozostaje nadal latoroślą ludzkich pytań.
Pozornie wydawać by się mogło, że to nie on, któremu zawiodła busola/ młodość jest wichurą,/ strzałka busoli tańczy jak oszalała i któremu tajniacy podsuwali jakieś papiery;
i które drze je od lat/ na strzępy, ale palce krwawią do dziś atramentem - jest "predestynowany" by pisać o tym. Każdemu z nas niezbędny jest rachunek sumienia:
zrób go uczciwie i z podniesioną głową;
kiedy będą cię ponaglali, powiedz,
żeby powściągnęli swą popędliwość
sądu i zemsty; może potrafisz sam
paść na kolana i z nich się dźwignąć.
"Mefisto" to poetycki traktat o sumieniu, o wadze moralności i etyki w życiu oraz losie człowieka.
Leszek Żuliński: Mefisto, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2011, str. 68