Kazimierza Kochańskiego "Książka z wierszami"

Człowiek serca
Kiedy myślę o Kazimierzu Kochańskim, od razu przychodzi mi do głowy słowo: DOBROĆ. Bo Kazimierz to człowiek, który łączy w sobie delikatność poety i siłę człowieka, który potrafi być z innymi – i dla innych. Zawsze obecny, zawsze życzliwy, cichy przewodnik, który nie narzuca się światu, ale zostawia w nim po sobie ślady – dobre ślady.
Jest poetą w pełnym tego słowa znaczeniu – takim, który nie tylko pisze wiersze, ale żyje nimi. Słucha świata i ludzi z niezwykłą uwagą. Jego wiersze potrafią być jak szept albo jak mrugnięcie oka – czasem liryczne, czasem przewrotne, czasem pełne zadumy, ale zawsze szczere. Nigdy na pokaz. I zawsze z jakimś cichym, ludzkim uśmiechem.
Kazimierz potrafi być blisko – nie tylko jako autor, ale przede wszystkim jako człowiek. Ma w sobie ciepło, które nie krzyczy. Raczej ogrzewa. Rozmawia z człowiekiem tak, że czujesz się ważny. I nawet jeśli czasem coś zamyka w fraszce, puencie, ironii – to nigdy nie rani. Raczej rozbraja, oswaja.
Jest też tym, który buduje. Od lat tworzy przestrzeń dla innych – dla poetów, twórców, czytelników. Wspiera, organizuje, animuje – a robi to z pokorą, z sercem, bez wielkich słów. Nie szuka poklasku, nie ustawia się w pierwszym rzędzie. A jednak – zawsze jest. I zawsze wnosi coś dobrego.
Kazimierz to taki człowiek, z którym dobrze się milczy i dobrze się śmieje. Można mu zaufać. Można przy nim być sobą. I można się od niego nauczyć czegoś ważnego – o poezji, o człowieku, o życiu.
Kazimierzu – dobrze, że jesteś obecny – spokojny, wierny swoim ścieżkom, a zarazem otwarty na innych. Twoje słowa, Twoja obecność – naprawdę mają znaczenie.
I oby trwały jak najdłużej.
Andrzej Dębkowski
Kazimierz Kochański ceni w poezji wartość każdego słowa. Nie szafuje nim. Unika zbędnych ornamentów. Zszywa wiersz mądrą i przemyślaną nitką. Jakby chciał powiedzieć, że banał nie jest warty złotej ramki zachwytu. Taki poetycki przekaz ma szansę przetrwania w literaturze.
Irena Kaczmarczyk
Nie pamiętam jak i kiedy moje i Kazia drogi się zeszły. Od samego początku pamiętam jedno - życzliwość i ciepło płynące od tego człowieka. Potem w mojej audycji pod Wielkim Dachem Nieba pojawili się Darek Rączka i Mariusz Klimek, którzy śpiewali m.in. jego teksty. Kaziu jest the best. Czytajcie, co pisze, słuchajcie, co mówi, bo to są perełki. Takich ludzi już prawie nie ma.
Piotr Spottek
Poetę Kazimierza Kochańskiego cenię za otwartość na drugiego człowieka, otwartość opartą na szczerości. I takie są jego wiersze.
Patrzy w nich Kazik na świat krytycznie, ale z troską i poetyckim przebaczeniem. Wie bowiem - i tu się kryje głębia jego twórczości - że wielkich szans na zmianę świata a choćby tylko drugiego człowieka nie mamy (to rys nostalgiczno-pesymistyczny jego twórczości), ale pisać już o tym można a nawet trzeba.
Poetyckie przesłanie które odczytuje u Kazika brzmi: bądźmy po lepszej stronie języka, społeczeństwa, świata skoro zmienić możemy niewiele.
Pozapoetycki rys charakteru Kazika, który nad wyraz sobie cenię to rzetelność i pracowitość - facet, któremu się chce.
I dzięki Bogu, bo z korzyścią to i dla Związku i dla literatury.
Andrzej Wołosewicz
„Przechodzimy do histerii” – tymi słowami Kazimierz Kochański zachęcił mnie do napisania kilku zdań o naszych koleżeńsko – artystycznych relacjach. Cenię utwory Kazia, kilka razy prezentowałam je w audycji Pod Wielkim Dachem Nieba. Ale bardzo lubię też rozmowy z nim. Bo on jest poetą przez cały czas, nie tylko wtedy, kiedy pisze wiersze.
Jestem mu wdzięczna jako administratorowi strony internetowej Związku Literatów Polskich, że chętnie zamieszcza wszelkie przesłane przez mnie materiały (wiersze, recenzje, artykuły, wywiady). I cierpliwie koryguje zauważone przeze mnie już po publikacji błądki.
Kiedy w telewizyjnym programie „The Voice Senior” Remi Juśkiewicz zaśpiewał fragment piosenki z moim tekstem, to Kaziu był pierwszą osobą, która zdzwoniła do mnie z gratulacjami. Jest po prostu dobrym, życzliwym człowiekiem.
Maria Duszka
Te wiersze pozostają w pamięci. Można się z nimi zaprzyjaźnić. Czytajcie Kazika!
Paweł Łęczuk
Wbrew
Kazimierza Kochańskiego poznałem już prawie pół wieku temu w grójeckiej „Jedynce”. Nauczyciel wychowania muzycznego. Wysoki, pokonujący korytarze swobodnymi susami, jakby wbrew prawdzie, zgodnie z którą „w małych miasteczkach nie ma miejsca na wyrost”. Około 1986 roku wpadliśmy na siebie w zatłoczonym autobusie, wspominając – zanim wysiadł na przystanku w Głuchowie – rozciąganie miechów akordeonowych. Potem spotykaliśmy się zwykle w Grójcu, w którym ostatecznie zacumował wraz rodziną. Właśnie stąd, jako poeta, wydostał się na firmament ogólnopolski, co wie każdy, kto chce wiedzieć. Ów „wyrost” spełnił się w miejscu, będącym niewyczerpalnym źródłem celnych aforyzmów. Właśnie tutaj, „pośród swoich”, pan Kazimierz czuje się najlepiej, jak głosi O Grójcu pieśń, notabene umieszczona na YouTubie. Wyśpiewuje ją, akompaniując sobie na gitarze, jakby z nieśmiałością, zawstydzony, że ma odwagę być, myśleć po swojemu.
Remigiusz Matyjas
Najpierw poznałem jego głos, utrwalony na krążku CD: spokojny, wyważony – słowa wierszy wyartykułowane z namysłem, swego rodzaju dystansem, jak by poeta chciał nas przekonać, że nie były one wcześniej zapisane, lecz powstają właśnie teraz, w chwili ich wypowiadania. Dopiero wiele tygodni później spotkaliśmy się z ich autorem osobiście w warszawskiej kawiarni Nowy Świat, podczas koncertu, promującego płytę „Klejaki” z muzyką mojego syna, do powstania której inspiracji dostarczyły właśnie wiersze pana Kazimierza z tomiku pod tym samym tytułem. Potem widzieliśmy się jeszcze tylko raz – w Grójeckim Domu Kultury, podczas innego koncertu prowadzonego przez Jarosława Praszczałka.
Generalnie nie lubię takich autorów jak Kazimierz Kochański, bo tworzą lepsze wiersze od moich, a do tego piszą ich bardzo dużo (pełno ich wszędzie, zadomowiły się nawet za Oceanem). Ale pan Kazimierz, to co innego: to nie tylko świetny poeta, ale również skromny, miły gość – jak to mówią –swój człowiek. I pewnie dlatego się przyjaźnimy. Głównie w Internecie, gdzie niemal codziennie dajemy sobie… o sobie znać. No i bardzo dobrze!
Jan Wiktor Praszczałek
