W „sytuacjach lirycznych” Juliana Przybosia dziecko jest jednym z „tematów” tej poezji i często realizuje się w „nie - dziecięcych” formach poetyckiej artykulacji, wypowiedzi kreatywnej oddalonej świadomie od „nazywania”. Przyboś co prawda nie „pseudonimuje” życiowej materii (jak to zalecał T. Peiper), tekst jest raczej budowany wokół transformującej wszystkie doświadczenia dynamicznej metafory, niemniej jednak „Rymowanki” są świadomym odejściem od programowych haseł autora „Najmniej słów”.
Wszystkie owe teksty „rymowankowe” zebrane [wcześniejsze i dopełniane nowymi przeżyciami] w zbiorze „Wiersze i obrazki” [1970] [nb. współautorstwo przypisane jest Ucie Przyboś czternastoletniej wówczas córce poety ostatnim tomie wydanym za życia poety, stały się literackim wydarzeniem właśnie z powodu wyraźnego odstępstwa od modelowego awangardowego „słowiarstwa” Przybosia. Krytyka literacka ze zdumieniem odkrywała Przybosia „dzieckiem podszytego”, autora żartobliwej dziecięco -zabawowej wypowiedzi pozbawionej autorytaryzmu i charakterystycznego patosu cechującego teksty „papieża awangardy”. Nie bez znaczenia jest fakt, że w nazwaniu „Rymowanki” [pełniącym także funkcję quasi -terminu genologicznego] można odnaleźć charakterystyczne „przyzwolenie” poety na demokratyczne, „przysłowne”, bliższe dyskursowi powszedniemu formy wypowiedzi poetyckiej.
„Chowanka”, której analizy podejmujemy się w tym miejscu, dodatkowo jeszcze odwołuje się do „wielkiej zabawy”[określenie J. Cieślikowskiego] - zespołu tekstów dla dzieci wyrastających z gier i zabaw dziecięcych. Znana gra w chowanego ma swoje dość stabilne „ramy” [frames] powielane w wielu kulturach i językach i dość wiernie przejmowanych z odleglejszej tradycji. Do „ramy” gestów antropologicznych i zachowań słownych „chowanki” należą następujące elementy:
a., wybór przywódcy - wyliczanka pierwsza, np. raz, dwa, trzy - kryjesz ty
b. powiadomienie [„uwaga, liczę”] generujące z kolei formę słowną wyliczanki [od prostego odmierzania czasu: „jeden, dwa, trzy” po zabawne i zapewne o magicznej proweniencji autonomiczne teksty wplecione w grę]
c.. Ostrzeżenie - „uwaga, kryję” = Uwaga, zaczynam poszukiwania ukrytych współtowarzyszy zabawy
d. „zaklepywanie” [z różnymi formułami językowymi], wyłączenie z gry „odkrytych”, dostrzeżonych uczestników zabawy.
Warto w tym miejscu nadmienić, że w polskiej tradycji filozoficznej „chowanka” aluduje do „Chowanny” - nauki o wychowaniu, słynnego traktatu Trentowskiego. Interpretacja tekstu J. Przybosia dopuszcza i taką możliwość bynajmniej nieperyferyjnej wykładni.
Kto gra w wierszu Przybosia, kto się „kryje”, kto jest „zaklepany”?
Nie jest to prosta zabawa ojca poety z córką -poezją [Uta - w japońszczyźnie to poezja]. Tekst zaczyna się od znanej formuły Heideggera „Nichts nichtet”, która poetę zapędza „do mysiej dziury, „ [zatem on jest „kryjakiem”], formuły prowokującej do monologowych rozważań metafizycznych i dalej - o zawęźlających się sensach życia i sztuki [ dalsze cytacje z Rilkego, Valery’ego oraz Eliota]. Inicjatorką drugiej „chowanki” - już bardziej radosnej- jest córka,[„Bawmy się w chowankę!”]. Cała intelektualna sfera rozważań poety, który - trochę jeszcze roztargniony - nie może się wyzwolić spod władzy rozpędzonej myśli filozoficznej zostaje przez dziecko redukowana do magicznej wyliczanki {„Ajne, klajne, żaba, pies, uno, duo, tres”]. To język „konkretny” -bowiem fortunnie wypełniający ramy „chowanki”. Słowa ojca [powtarzane cytacje] są dla Uty „językiem ptasim’ {...} „co o niczym pit-pit-pili”. Role się odwracają. To dziecko „chowa” [wychowuje] Ojca. Dla frustrującej myśli „I will show your fear in a handful of dust” znajduje ono remedium „inki - pinki - ludominki, ty zajączku biegaj w las”. Ojciec przegrywa: „Raz, dwa, trzy! Baba Jaga Pa-trzy! Pod książkami - zaklepany! Przyciśnięty - raz do ściany”! Rzeczywiście -dorosłość została „przyparta do ściany”, ale też ta „dorosłość” przechowuje świadomość innego „zaklepania” - już nie pod książkami, ale pod „przyklepaną ziemią”.
Wspaniała jest ta „chowanka” i jasny jest w niej układ ról. Grają tu Filozof, Poeta i Dziecko.
Dla Poety [bricoleura] Filozof jest Autorytetem, nośnikiem arbitralnych srogich prawd, dla Dziecka Poeta jest istotą zabawną, „niepoważną”, którą należy zaklepać, ale także mimowoli obronić. Obronić oczywiście przed Przenicowaną Nicością. W takich działaniach Dziecko przejmuje wszelkie funkcje mitologicznych tricsterów - sprytnych pośredników między światem bogów i ludzi, jest postacią pocieszną i pocieszającą zarazem. W poważny świat wprowadza element żartobliwego burzycielskiego nieładu, który jednak okazuje się korzystny dla porządku tego świata i jego uczestników [tu - uczestników zabawy dziecięcej]. Julian Przyboś w sposób mistrzowski wykorzystał „ramy „ chowanki. Porządek tej gry [ dyktowany przez Dziecko] jest paralelny wobec monologowego [dorosłego] dyskursu, w którym rozważa się sens życia i racje sztuki. Ten dialog toczy się „obok”, wygrywa wszakże „życie” [zabawa]. Tropiony przez nas „aspekt dziecięcy”, tak jawnie realizowany w formie gatunkowej wyliczanki i chowanki, pozwolił na udramatyzowanie „sytuacji lirycznej”, uwyraźnienie pytań - problemów, tematów, „obsesji” charakterystycznych dla postawy poetyckiej Przybosia. Odważę się powiedzieć, że „Chowanka” jest jednym z ważniejszych manifestów poetyckich autora „Najmniej słów”.
Językowe zachowania dziecięce generowane przez „gry” ujmowane są, [ o czym było wyżej] w pewne sztywne ramy. Oczywiście zawsze istnieje różnicowanie etniczne -choć badacze takich faktów poszukują raczej elementów wspólnych - można także prowadzić badania „w głąb” zmierzając do wychwycenia podstawowej zasady magicznej tkwiącej u podstaw tych zabaw [np. gra „w klasy” jako powtarzanie rytuału inicjacyjnego], niemniej jednak podstawową dominantę metodologiczną stanowią wnioski czy mniemania wyprowadzone z analiz literatury „dziecięcej” spotykanej i wytwarzanej najczęściej. W takiej twórczości upatrywalibyśmy też możliwości określenia szczególnych transformacji językowych [ „stylu”] charakterystycznych dla tego genre’u. Wracamy zatem do „Rymowanek”, którym nie towarzyszą „ramy antropologiczne”, zaś intencja poety oraz uwaga badacza zwrócona jest przede wszystkim na sam żywioł języka, niezamierzoną kreatywność mowy dziecięcej, jej [sc.mowy] poetyczność w sposób naturalny sprzężoną z „adamistycznym” spojrzeniem dziecka na rzeczowisko, na te wszystkie zachowania mowne, które towarzyszą ideacji.
Przyboś wyraźnie takie intencje wykorzystania naturalnego procesu rozwoju mownego dziecka [od gaworzenia, przez wypowiedzi „osiowe”, do pełnych fraz a także: od ludycznych parafonii, do magicznego tabuizowania, „nazywania własnego”] podkreśla w charakterystycznym przypisku do „Wierszy dla Uty”: „Wiersze zrodziły się ze zwyczajnych radości ojcowskich i z niezwyczajnego słuchania jej [Uty] języka: od niemowlęcego gaworzenia, do zadanych sobie dla zabawy lekcji- niemalże lingwistycznych”. Przerabialiśmy je wesoło i w parku nazywając we właściwych językach rośliny i zwierzęta”. Pięknie tu określono język dziecięcy jako „język właściwy” -zabawowy ale i demiurgiczny, paidyczny [„przerabialiśmy”] ale także magiczny. „Dorosłość” tutaj będzie kształtowana [ będzie się nadal wychowywała] w relacjach między poetyckością i dziecięcością, ale owa relacja będzie interaktywna [ Ojciec będzie nauczał Córkę] i dalej meta-aktywna: „Dziecięcość” będzie niekiedy korygowała „Poezję”. Spośród tekstów J. Przybosia, które ewokują te zjawiska, dwa zasługiwałyby na szczególną uwagę: „Telefon dwuletniej Uty” oraz „Rymowanka za wczesna układana z Utą”. Drugi z tekstów będzie przedmiotem naszej krótkiej analizy, o „Telefonie” wszakże wspomnieć musimy.. Charakterystyczna dla rozmowy telefonicznej eksponowana funkcja fatyczna, zapoczątkowana przez „wywołanie” „Halo” jest zapewne przerywana „szumem”, zmilknięciem. Nie jest to wszakże szum informacyjny ale „poszum” magicznej słuchawki telefonicznej, poszum, który „płynie jak woda”. Ten znakomity wiersz o rozpasanej niemal echolalicznej stylizacji jest przez krytykę przyjmowany jako zapóźniony eksperyment futurystyczny samego Przybosia. Dziecko ze swoim „Hahalo” inspiruje go do gier słownych, przekonuje do poetyki obcej konstruktywistom, do oddania sprawiedliwości także futuryzmowi polskiemu. I tu znowu dziecko, które z powagą przedstawia się do słuchawki: „-Halo! To Uta tutaj/ mówitu Basia - Uta” jest pośrednikiem [tricsterem] między Rygorem i Marzeniem, między konstrukcją a „słowami na wolności”.
„Rymowanka za wczesna” konstruowana jest wedle podobnej zasady [procedowania]. Obserwuje się tu właściwości dziecięcego języka, nie stanowią one wszakże [ jak w „Telefonie”] pretekstu do wytwarzania własnej [„dorosłej”] serii wyrażeń z przeważającą kreatywną allofonicznością, lecz do mimetycznego odwzorowania charakterystycznych dla okresu „pivoting verbs” dziecięcych „przejęzyczeń”, uroczych a przeto i [nieintencjonalnie] nacechowanych „poetyckością”. Na ogół jest tu prezentowany częsty w języku dziecięcym proces metafonii [zamienni sylabicznej]. Oto kilka przykładów: {„na subie tadu czaje”] - „na czubie sadu staje”, „niedostępnie wysoko „ -[„wiesokępnie niedoko], „to rile klasy raznę” -[„to ile razy klasnę”], „zabawa nie skończona” -[„nieskawa zabaczona”]. W nawiasach pomieszczono wypowiedzi córki -obok wyjaśnienia ojca. Charakterystyczna to cecha - w „Telefonie” Przyboś aprobująco przyjmuje nieskładne [przerwane milczeniem] „halolo” Uty i sam dopisuje poetyckie domniemania, tutaj jest korektorem dziecięcego mówienia, dodajmy korektorem życzliwym ale przecież stwierdzającym, że ta wspólnie układana „Rymowanka” jest „za wczesna”. „Dorosłość” rozbiega się jakoś z „dziecięcością”, chociaż można znaleźć inna wykładnię tej „zawczesności” - to prapoczątek rajskiej jabłoni [ „Pac! Raj się strąca tyką”], bliskiej i naturalnej dla wyobraźni i mowności dziecięcej. Poeta zaś, aby użyć pięknego sformułowania Bachelarda, „ma za sobą śmierć a przed sobą dzieciństwo”. Zatem dla niego ten raj jest rzeczywiście za-wczesny. Nie byłby J.Przyboś „słowiarzem”, gdyby nie suflował drugiej jeszcze interpretacji tego „za wcześnie”: metafonie przecież naruszają rekurencyjny model powstawania tekstu, tutaj przecież wybiega się „sylabicznie” do przodu, mówi się „za wcześnie”. W obu analizowanych tekstach Ja poetyckie zorientowane jest wobec świata dziecięcego: bądź to przyjmuje postawę fascynacji ośmielającej do podobnych zabaw, bądź też empatycznego korektora który, żeby użyć jego słów „czuje już na języku smak jabłka z języdźwięczeń [z naśmiewek, przejęzyczeń”.]
Określone „ramy” tej wypowiedzi nie pozwolą już na dokładniejsze prześledzenie wszelkich ścieżek semantycznych, które prowadziłyby nas w stronę ustaleń wewnątrztekstowych [systemowych] relacji. Sygnowaliśmy tylko te problemy z nadzieją, że obszerniejszy tekst ów problem realizujący niebawem powstanie. Zajęliśmy się przecież tekstami poetyckimi, które plasują się na marginesach „twórczości dla dzieci”. Pozbawione są one [sc. teksty] wyraźnej intencjonalności „bycia poezją dla dzieci”. Są one jednak bądź „poezją o dziecku” [J. Przyboś] bądź poezją Ja poetyckiego emanującą „dziecięcą „ wyobraźnię, język i magiczne zabiegi spuerylizowanej postawy w efekcie dające tabuizowane teksty z wyraźną referencją do sfery doświadczeń erotycznych lub obscenicznych [ np. Białoszewski]. W obu też przypadkach mogliśmy prześledzić, jak wykorzystuje się w tej poezji przysądzanie takich procedur jak „ramy” [zabawa], bądź „plany”: z jednej strony wyjaśniania i korekcji [Przyboś], z drugiej zaś [Białoszewski] -”ukrywania” oraz Zagadki. Oczywiste jest też, że analizowanym przez nas tekstom patronuje duch Huizingi [poezji - zabawy, poezji - zagadki]. Piszący te słowa zdaje sobie sprawę z tego, że niezbyt precyzyjnie te zagadnienia wyeksplikował, ale przecież nie przytaczam tego, aby się „wymądrzać”, ale w celu poznania problemów i metod ich rozwiązywania pojawiających się w tej dziedzinie (twórczość dla dzieci]), którą wcześniej właściwie się nigdy nie zajmowałem.
Dodatek:
J. Przyboś - Chowanka
Od stołu podpartego mądrościami, z których
„Nicht nichtet!” - kostk¹ palca grozi mi Philosoph
i zapędza spłoszoną myśl do myślnej dziury
[a podparty okulał już na drugą nogę],
odrywa mnie córeczka: „Bawmy się w chowankę!
Możesz?
- Mogę...
... Żądać nawet Najwięcej - to mało,
ale zawrzeć Najwięcej w Najmniej tak, ażeby
Rygor
miał w sobie rozpasaną bujność i Przypadek..
Z najmniejszej cząstki, prawie że z Niczego
rozwinąć Całość...
Z Nieistniejącym idąc noga w nogę
być i zarazem nie być...
- Możesz?
- Mogę...
...nicestwieje słowo,
martwieje filozof...
„Rien n’est si beau..
- Przestań, bo...
que ce qui n’existe pas”
- gdzie- cię- nie-sie-patrz!
- Przestań, nie mów tym językiem jakimś ptasim!
A którasim?
Szczyglim, sroczym, niesłowiczym
i przepiórczym
co o niczym
pit-pit-pili
i mi myli
wyliczankę!
... Pojęcie - nieznacznieje... Mowa
jest u zasady, tj. w gruncie r z e c z y niema:
mówiący nie otwiera, jak ust, tych kamieni,
które toczy językiem od słowa do słowa...
„... o zu sagen s o , wie selber die Dinge niemals
innig meinten zu sein...”
- Ajne, klajne, żaba , pies,
uno, duo, tres!
Za tym stołem, za nijakim
za okulawionym pniakiem,
raz, dwa, trzy!
kryjesz ty!
... Zniszczyć narzędziem słowa nawet swą Zagładę:
nazywając ją... Myśleć li w czystej przestrzeni
od - do:
[..rien n’est si beau...]
od odkrytej łopatą nagle nagiej ziemi
toczącej się za słońcem do niepewnych gwiazd,
a pewnie, niepowrotnie, docelowo do
nas
„I will show you fear in a handful of dust”
tam, gdzie kiedyś niespodzianie...
„inki-pinki, ludominki,
ty, zajączku, biegaj w las,”
schowam ci się małożwawy
pod najniższy chwast bez nazwy -
„tam gdzie trawa, tam gdzie las”
„Raz, dwa, trzy!
Baba Jaga pa-trzy!
pod książkami - zaklepany!
Przyciśnięty - raz do ściany!”
[J. Przyboś, Sytuacje liryczne. Wybór poezji, Ossolineum BN 1989 s. 305-307]