okladka kubiaka

 Egzotyka – przecieranie szlaku

 Wietnamska poezja to w Polsce wciąż zjawisko egzotyczne. A przecież Kraj Południa jest miejscem niezwykle rozpoetyzowanym, gdzie do poety zwraca się per panie poeto. Deklaracja w sprawie niepodległości tego kraju i wytyczenia jego granic napisana jest wierszem. Świątynia Literatury w Hanoi od wieków utwierdza ten porządek rzeczy.

Przez wiele lat współ-tłumaczyłem klasyczną, liczącą ponad tysiąc lat poezję wietnamską, dwa razy odwiedziłem Wietnam na zaproszenie Związku Pisarzy Wietnamu. Uczestniczyłem w międzynarodowych, tygodniowych konferencjach tłumaczy literatury tego kraju, w których brało udział około stu tłumaczy z całego świata. Rozmach tych imprez przerasta nasze, polskie wyobrażenia; konwój dziesięciu autokarów obwożących tłumaczy po stolicy, zatoce Ha Long, nad Rzekę Czerwoną i wielu niezwykłych miejscach konwojowany był przez samochody milicyjne na sygnale. Po wszystkich tych zdaniach należałoby postawiać wykrzyknik!

Gdy tłumacz tomu „Po drugiej stronie ciszy”, profesor UAM w Poznaniu Nguyen Chi Thuat, współpracujący ze znaną poetką Kaliną Izabelą Zioła, przesłał mi książkę, uradowałem się niezwykle, zwłaszcza, że jest to poezja współczesna, „żywa”, którą znam najmniej. Książka jest obszerna, starannie wydana i klimatycznie, z duchem Azji, ilustrowana. Z treścią bywa różnie.

Tom jest skarbnicą obserwacji zdarzeń i procesów życiowych: przyrodniczych, socjologicznych, cywilizacyjnych. Wyraźnie uwypuklona jest wrażliwość na człowieczy los. Mai Quynh Nam często socjalizuje, ukazuje mroczne ścieżki systemu społecznego naszej cywilizacji; nie wiemy jakiego kraju dotyczy konkretny osąd, bo poeta odbył wiele podróży zagranicznych, ale to nie wydaje się pierwszoplanowe:

 Socjologia o północy

 Deszcz wybuchających w powietrzu fajerwerków

tworzy tęczowe kręgi

O tej porze chłopcy czyszczący buty pogrążeni są w głębokim śnie

Dziewczyny sprzedające ciało kończą swoje romanse,

ich sylwetki rysują się mrocznie, chwiejnie

Bogacze skończyli ucztować

chaos, niestabilność na rynku,

ceny złota szaleją

O tej porze na niebie nie ma ani jednej chmurki

nie ma recesji,

nie ma rozwoju,

niebo o niczym nie świadczy
 

tylko baldachimy drzew łagodnie

chronią głęboki sen

małych chłopców czyszczących buty

 Odrębnym problemem jest samotność „na życzenie”: „Nowoczesna kobieta// Samotnie/ żyje z małym pieskiem/ ma dwa telewizory/ dwa telefony (…) w smutną noc/ ona wychodzi z pieskiem na spacer”. Równie niebezpieczne może być postępujące zurbanizowanie i przesycenie technologią:

 Współczesność

 Jemy jedzenie z puszek w domach o kształcie pudełek

Samotne życie, codziennie dwa posiłki z puszki

Ulice pełne słońca, bo nie ma drzew dających cień

Wokół ze wszystkich stron bloki jak stojące trumny

(…)

 W niektórych wierszach z pierwszej części tomu spotykamy zwięzłość niezwyczajną, uproszczenia, które nie ubożą! W kilku wersach zawiera się cały poetycki wszechświat. Z tego miejsca prawie niemożliwa jest dalsza droga: krok w przód rozerwie fundament skojarzeniowy, krok w tył rozrzedzi emocję. Międzysłowna wialnia musi być precyzyjna:

 * * *

 Jedna chata

jeden księżyc

dwa westchnienia

kilka kropelek rosy

to już raj

 
Albo

 

* * *

 
Nie jest tak źle

bo ty jeszcze masz mnie

a ja mam niebieskie niebo

i na niebieskim niebie białe obłoki

 
w sumie cały ten dzień

jest dla nas wielką wygraną

 Odniosę się nieco do atrybutów ostatniego wiersza. Księżyc, obłoki płynące po niebie, to dla Wietnamczyka magiczny świat, nie tylko symbol – to pozamaterialna rzeczywistość! Jest to świat zastany, przekazany przez pokolenia z testamentem transmisji w przyszłość:

 Synowi

 Bladoróżowe obłoki

Z wolna stają się niebieskie

O, mój synu, biała chmurka

Czasami samotnie płynie po niebie

 
O stosunkach społecznych i obyczajach panujących w Wietnamie (i zapewne w części krajów Azji) wiele mówi poniższy wiersz:

 Reakcja istnienia

 Profesor istnieje dzięki mądrej głowie

Sekretarka istnieje dzięki urodzie i pustej głowie

A dzięki czemu ja istnieję?

 
Kilka razy woda sięgała mi do kolan

 Podobnie utwór „Targowisko” rozpoczyna się niedwuznacznym dwuwierszem: „Na straganie z owocami kobiet/ są wszelkiego rodzaju owoce”.

Większość wierszy pisana jest z typowo męskiego punktu widzenia, sławi urodę i subtelność kobiecej natury, wyraża też powszechne oczekiwania mężczyzny: trwania przy boku, opieki i czułości, np.: „Miłość uczyniła cię świętą/ jesteś moją wiarą, wielbię cię”. „Zniewalasz mnie miękką władzą/ swoją urodą”, „więc teraz idźmy wspierając się nawzajem/ w tej dalekiej drodze”. „Ciepło i spokój przy tobie szybko minęły/ rozsypały się odeszły/ przyszła choroba”.

W jednym z ważniejszych, moim zdaniem, utworów tomu znajdujemy bezkonfliktowe zestawienie europejskiej filozofii Hegla z azjatycką, hinduistyczną i buddyjską, doktryną reinkarnacji. W przedstawionej perspektywie nic musi zwyciężać, obydwa światy istnieją równolegle:

 Sprawdzenie teorii

 
Według metody Hegla

wierzono

w „idealizm absolutny”

apelowano

żeby krople rosy

które powstają po nocy

na liściach lotosu

stały się lśniącymi perłami

 
ja też wierzę

w „idealizm absolutny”

żeby móc wyobrazić sobie ciebie

w „innym istnieniu”

w którym jesteś piękna, namiętna…

 
po długim śnie

zobaczyłem biedronkę

na szerokich złotych skrzydełkach

odleciała ze śliwy

 Ideologia zajmuje niebagatelne miejsce w tomie „Po drugiej stronie ciszy”. Po której, po jakiej stronie opowiada się poeta? Jest profesorem Instytutu Badań nad Człowiekiem Wietnamskiej Akademii Nauk, Wyraża różnorakie, niekiedy ambiwalentne poglądy, różne postrzeganie kwestii życia, śmierci i duszy (dusza dla Wietnamczyka to bardziej jaźń, aniżeli chrześcijański byt). W utworze kierowanym do żony pisze: „po śmierci będziemy rozrzuceni/ w różne miejsca na ziemi”, i nieco dalej „to niebo ze złości gra w dziecinne gry”. Powątpiewa: „Pożegnaliśmy się na ostatnim skrzyżowaniu pachnącym śmiercią/ czym więc jest ludzkie życie?”. Dopuszcza też: „Serce zmieniło się w ducha, który mnie nawiedza”. Jest także miejsce na stanowisko uniwersalne:

 Modlitwa

 Proszę, wybacz wszystkie grzechy

proszę, uniewinnij

proszę, zrozum przyczynę śmierci

 
proszę, ocal moją duszę

 I wejrzenie w stronę wizji chrześcijańskiej: „ja po prostu (po śmierci – przyp. P.K.) zmienię obszar życia”. Po śmierci żony poeta pisze dramatyczny, sensualny wiersz:

 Dwuosobowy grób

 Dwa ciała rozkładając się

przekazują sobie ciepło

w zimnej mogile

 
od dawna

milczą

 A to już wiersz światopoglądowy w czystej postaci:

 

* * *

 
Wszyscy wierzą w to, co nie istnieje

stąd burzliwe dyskusje

stąd wielkie wojny

które nierozstrzygnięte

toczą się od tysięcy lat

a winy przypisuje się sektom
 
I na zakończenie tego tematu:

 * * *

 
Religia potrzebuje kompromisu

czy nie można zmienić Pisma Świętego?

 Kilka wierszy nawiązuje wprost do literatury światowej, także naukowej, wietnamskiej i zagranicznej. Jeden z nich analizuje twórczość Wisławy Szymborskiej, dowodzi, że „statystyka to symbol estetyczny” naszej noblistki. Z tegoż cyklu najbardziej przekonał mnie dramatyczny utwór osnuty na tragicznym losie innego noblisty:

 Samobójstwo –

na przykładzie Hemingway’a

 
Samobójstwom

ma mechanizm genetyczny

przyczyn trzeba szukać we krwi

 
nabój służący do polowań na lwy

skierował do siebie i wystrzelił

 
zmarli

wszyscy są do siebie podobni

 
to dramat życia

wymaga rozwiązania

 W teoretyzującym wierszu „Poezja” poeta rozważa proces tworzenia i percepcji dzieła: „czytam/ milczeniem/ z dnia na dzień/ jeden wiersz po drugim/ mam w głowie/ napisane wiersze/ może to tylko rękopisy/ może to tylko pojedyncze wersy/ moje/ lub innych (…) bez poezji umrę na pewno/ choć jestem już nią zmęczony/ i staram się od niej wyzwolić// coraz bardziej oddalam się od poezji/ ale ona nie odstępuje mnie ani na krok”.

W innym wierszu żali się: „wszyscy ignorują mnie/ człowieka mającego zwyczaj/ w milczeniu/ patrzeć w niebo”.

Lektura tomu przyniosła mi także ciekawostkę, a raczej inność dalekiego. W wierszu, który dał tytuł pierwszemu rozdziałowi „Miłość jest jak kryształowa kula”, zestawiona jest, przynajmniej w pewnym sensie, praca z… miłością! Czy byłoby to możliwe w literaturze europejskiej, a już szczególnie – polskiej? Myślę, że wiersz rzuca poświatę, bo może nie światło, na postrzeganie etosu pracy w Azji:

 
* * *

 
Praca jak gumowa piłka

spada

i odbija się w górę

 
miłość jak kryształowa kula

przypadkowo upuszczona

rozbija się na tysiące kawałków

 Niektórych wierszy wietnamskich nie sposób przełożyć (nie wspominając o tłumaczeniu) na język polski we wszystkich istotnych wymiarach. Przy zachowaniu pierwotnej warstwy znaczeniowej, wiersz traci dynamikę, rwie się strumień emocjonalny; pewne skojarzenia: filozoficzne, religijne, obyczajowe, mentalne niosą napięcie liryczne tylko w języku oryginału. Np.:

 
* * *

 
Ja cierpiałem, ty jeszcze nie cierpiałaś

Mam marzenie: zintegrujmy się

żebyś ty była odporna na fale i wiatr będąc nad morzem

a ze mnie żeby ubyło trochę smutku

 
Albo serdeczny wiersz dla syna:

 
* * *

 
Synku, chcę, żebyś był obowiązkowy

synku, chcę, żebyś był zawsze uczciwy

 
ale obowiązkowość to rzecz drugorzędna,

na pierwszym miejscu jest uczciwość – ona najważniejsza

 I jeszcze jeden, już ostatni przykład,:

 
* * *

 
Trudno mówić o tym co ma się w sercu

ale będąc z tobą szczerym

powiem ci to pierwszy

 Przy tego typu wierszach przekład po prostu się banalizuje, jeśli jego przekładca, nie daj Panie, sztucznie go nie „podrasuje”; czasem pomocny była przypis, który, oczywiście, zakłóca odbiór; albo świadome o jawne pisanie nowego utworu „na motywach”.

Trochę mi żal, że Mai Quynh Nam zwieńczył tom wspomnieniami z wojny amerykańskiej, w której walczył jako żołnierz na newralgicznym froncie południowym. Rzecz w tym, iż jest to spójny i dobry cykl… Jednakże drastyczność przedstawionych scen poraża, martyrologia, po kilkudziesięciu latach, momentami mrozi przysłowiową krew w żyłach. Wyolbrzymienie, wyeksponowanie zła wojny w czystej postaci rodzi moje zniechęcenie. Cóż, tragizm narodu wietnamskiego i osobisty udział poety w tych wydarzeniach, uprawnia go do takich powrotów:

 
Biały kolor

 
Kobieta szarpie się na stole porodowym

dając z siebie wszystko

żeby tylko zostać matką

 
wiele już razy lekarz wyjmował z jej ciała

odłamki bomb i gruzu

i nieraz leczył oparzenia po napalmie

 
teraz po wielkim bólu rodzącej matki

trzyma w ręku zdeformowane dziecko

nie płacze

 
zaniemówił

zacisnął wargi

powstrzymał łzy

 
jakby na jego twarz spadły ciężkie bomby

i ciężki, ciemno-biały deszcz

 Inność w żadnym przypadku nie oznacza obcości. Obłaskawianie dalekich treści zawsze ubogaca, trzeba więc mieć nadzieję, że świat wszelkiej twórczości będzie podążał tą drogą. Zachęcam do lektury tej książki.

 
Paweł Kubiak

______________________________________________________________________

Mai Quynh Nam, „Po drugiej stronie ciszy”, przekład Nguyen Chi Thuat we współpracy

z Kaliną Izabelą Zioła, Oficyna Wydawnicza G&P, Poznań 2020, ss.172