„Można iść obok
razem i osobno
jak drzewa w lesie
co dążą w górę
osobno
i razem
są lasem”
Słodka woda, słona woda / Sweet Water, Salt Water - Lidia Kosk
Otaczają nas mity, symbole, archetypy i wspomnienia, i nie są to ruiny, szczątki, rozsypujące się budowle, ścięte lub próchniejące pnie, zamarłe lasy. Przeciwnie – wokół gaje błyszczą wiosenną zielenią, a światła wielkich miast nie pozwalają odczytać ukrytych w gwiazdach znaków zodiaku. Poezja Lidii Kosk niesie w sobie zamaskowane przesłania. W zdaniach pozornie prostych, jasnych, oczywistych odczytuję bowiem nurt głębszy, ukryty pod powierzchnią słów, świadomie zanurzony przez autorkę wśród szczegółów, rekwizytów, faktów, codziennych zdarzeń.

Zachwycił mnie doskonały w swej kompozycji wiersz „Jestem”, zaczynający się od słów ”Jestem wędrującym drzewem”, a zakończony wyznaniem: „Odbywam ciągłą podróż/ by nie zostać tylko pniem”. Lektura trwa krótko, lecz niemal od razu pojawiają się ważne skojarzenia, refleksje, powidoki. Las Birnam wchodzący na wzgórza, Las Ardeński, Druidzi i magia drzew... Wrażenia te, impresje, przypuszczenia wzmagają jeszcze i pobudzają wspaniałe zdjęcia konarów, wykrotów, korzeni powiązanych w niezwykłych układach z ziemią i niebem.
Autorka dyskretnie wprowadza nas w świat mitów, legend, podań, nie nazywając ich wprost, lecz maskując płaszczyzną wody, tłem drzew, jasnością lub mrokiem horyzontów. A sama jak Dama Jeziora z arturiańskiej ikonografii ukazuje nam urodę i bezkres naszej codzienności, świtów i zachodów słońca na warszawskich ulicach, osiągnięć i małych klęsk jakie wciąż nas spotykają. I tak jak tamta uczennica, czy uwodzicielka Merlina z brzegów Avalonu, prowadzi nas do wnętrza dębu czy platanu, ukazuje podskórną tkankę życia. Głębie a raczej rozległość głębi znanych nam bardziej z albumów niż z autopsji rzek, jezior i oceanów.
Magia wody, magia wiedzy życia, której naturalnym źródłem jest woda, wywiera swój wpływ na podatną przecież psychikę czytelnika, który podświadomie oczekuje tej właśnie prawdy. Nasz świat nie zaistniałby bez wody, woda jest składnikiem krwi, daje siłę ptakom i ludziom, łączy nas wszystkich... Filozofia tak prosta i precyzyjna, a tak trudna i jakże często odpychana, niechciana, obca wszystkim tym, którzy chcą być obcymi wśród bliskich. A jednak poetka, pisarka, Dama Jeziora z XXI wieku, nie rezygnuje z prób przekonywania, podpowiadania, a nawet wychowywania krnąbrnych uczniów swej współczesności-teraźniejszości. Wiersz „Widzę ciebie” wiele wyjaśnia, mówi o przyczynach tej pasji walki o lepszego, innego, bliskiego człowieka... Chociaż „piętrzą się fale/ porywają twój wizerunek/ i usuwają grunt spod moich stóp”, to przecież „walczyłeś o to miasto/ walczyłeś o to morze”, a „prąca do brzegu fala/ przywraca na moment tamten czas/ oczy pełne młodzieńczej nadziei”... Na spotkaniu w Domu Literatury słuchałem wierszy i patrzyłem w oczy autorce tych pięknych, ważnych zdań i chyba zrozumiałem, dlaczego uznała poezję za swe przeznaczenie, a kroplę wody spadającej za symbol łączącej nas idei.
Obawa, strach przed przyszłością, niepokój, którego nie rozprasza gładka tafla morza przejęły nas, poruszyły, kiedy Lidia Kosk przeczytała zwięzłe opowiadanie – czy raczej poemat prozą – „Alim i wiewiórka”. Pogłos samobójczych wybuchów bomb, terrorystycznych akcji bojówkarzy islamskich wypełnił salę. Tamte echa z madryckich dworców zabrzmiały jak ostrzeżenie i chociaż poetka pozostawiła nam okruchy zaufania, wiary w człowieka to jednak „ zapanowała cisza pełna lęku”. I nie rozproszyły go nawet szlachetne, wynikające ze wspomnień, strofy o polskich żołnierzach, oficerach, generałach walczących o wolność naszą i waszą nad dalekimi morzami, rzekami, jeziorami.