Andrzej Walter

Święta święta i po świętach

Koleżanki i Koledzy, Literaccy Przyjaciele

Świat zgłupiał już do reszty, ludzie niesłychanie pobudzeni: konsumpcyjnie i podprogowo wszelkimi środkami i mechanizmami rynku biegają sobie tu i tam jak przysłowiowy kot z pęcherzem, szaleją, zabijają się wzrokiem, przepychają, walczą o miejsce i pozycję, słowem okres przedświąteczny w całej i pełnej krasie.

Ileż to słownych utarczek, szalonej agresji, spięć i sporów iście absurdalnych wydarza się w przestrzeni publicznej w te grudniowe, krótkie dni. Ile to energii tracą współplemieńcy na organizację i dostatniość stołów tego jednego jedynego wieczoru oraz dni przednoworocznych, ile pieniędzy na to wydają, ach, wydaje się przecież, iż w świecie brutalnego kapitalizmu wszystko to już jest dokładnie zarachowane i policzone, a demiurdzy marketingu przecież wszystko o nas wiedzą i tylko u schyłku tego biegu nasuwa się pytanie zgoła przewrotne, pytanie jakby retoryczne i w zasadzie dziś niemal zbędne – po co to wszystko? Kilka osób wie jeszcze, że jak pisał dawno, dawno temu niejaki Norwid (C.K.Norwid nie K.C. -przyp.autora)

Jest w moim kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,

Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,

Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny

Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie.

Tyle, że dziś to ani chleb nie ten, ani Biblia już mało komu potrzebna, a te gniazda jakieś takie coraz cichsze i coraz bardziej opustoszałe są chyba… Ale wieszcz Norwid i tak owinął w bawełnę ów jakże dziś „śliski” temat nazywając to to zwyczajem. No to pójdźmy nieco dalej… Może naszym jakże bliższym Panem Ernestem (Bryllem oczywiście)

Kiedy dziecko się rodzi i na świat przychodzi

Jest jak Bóg, co powietrzem nagle się zakrztusił

I poczuł, że ma ciało, że w ciemnościach brodzi

Że boi się człowiekiem być. I że być musi

Wokół radość. Kolędy szeleszczące złotko

Najbliżsi jak pasterze wpatrują się w Niego

I śmiech matki – bo dziecko przeciąga się słodko

A ono się układa do krzyża swojego

 

O mój Boże. Jakiś Bóg? I do tego krzyż? I jak tu być normalnym świeckim człowiekiem? Ba, Europejczykiem, liberalnym ateistą? Kochani czytacze po co nam właściwie są te święta? To jakiś taki zimowy urlop jest czy co? Przecież krzyże, bogów i Biblie wraz z resztą książek chcemy wyrzucić z kanonów i szkół, chcemy chleba i igrzysk i wolności wszelakiej i nie zmuszania nas do ciężkich Norwidów i niepokojących kazań księdza … Wujka. Chcemy postrzyżyn i banału, a najczęściej kryminału, chcemy luzu i zabawy, a najbardziej dostatniej wolności dla samej wolności.

Czy nie uderza Was ten dysonans ideałów, to paradoksalne zadęcie ludu wobec postępu? Czy nie dysharmonizuje Wam owo wszechogarniające jingle bells z orgią zakupów, marnotrawieni czasu i środków, podniosłych ceremonii wigilijnych, ozdób, świecidełek i sztucznej magii? To nie żaden kij w mrowisko to słowa człowieka zadziwionego najzwyczajniejszą inteligencją, wcale nie tą sztuczną.

I dalej czytam i brnę w tych nieszczęsnych poetów.

Tadeusz Różewicz, "Bajka"

 

ścierpły mi nogi

obudziłem się

z długiego

niewygodnego

snu

w świecie czystym

świetle

nowo narodzonym

w Betlejem a może

w innym "podłym" mieście

gdzie nikt nie mordował

dzieci

ani kotów

ani żydów ani palestyńczyków

ani wody ani drzew

ani powietrza

nie było przeszłości

ani przyszłości

trzymałem za ręce

tatę i mamę

czyli Pana Boga

i było mi tak dobrze

jakby

mnie nie było

 

No masz babo placek, znów ten Bóg, jakby nam nieszczęść było mało. Jacyś Żydzi, Palestyńczycy, jakże niebezpieczne tematy. Tematy niezgody i hipokryzji wszelakiej, której ten świat przecież pełen i prawie pęka niczym szkląca się bania (na choince?). Bania banialuki serwowanej zewsząd z mediów i z ekranów, z fejsów i internetów i z portali podspołecznościowych, w których się jest i się bywa, a nie bywa się w zwyczajnym życiu, albo bywa się tam tylko z przypadku. Świat samotności i pustki chce oto nagle świąt. Mery Christmas dla każdego. Czy biały czy czarny czy Żyd czy Rosjanin, czy Chińczyk. Każdy lubi święta, prezenty, uśmiechy, a że … kiedyś tam jakiś Bóg się narodził, toż to jak u alkoholików, każda okazja dobra, aby toasty wznosić. Zatem wznoszę. Wzniosę tym razem z Marianem Hemarem

Marian Hemar, "Kolęda"

 

W dzień Bożego Narodzenia

Radość wszelkiego stworzenia

Tylko Polacy płaczą.

Twarze u nich niby uśmiechnięte

Ale serca pod uśmiechem ściśnięte

Rozpaczą.

Raju utracony

Kraju opuszczony

Trzej królowie pogubili

Złociste korony –

Ptaszki w górę podlatują,

Jezusowi wyśpiewują

Hosanna!

Wół ryczy i wesołek

Pokrzykuje osiołek

i uśmiecha się Panna.

Biegli w takiej zamieci –

Jeden, drugi i trzeci –

I na mrozie zgrabiały im ręce –

jakże staną królowie nędzarze

Przed tą radością w stajence?

O, Dzieciąteczko, w żłobie,

Przebacza naszej żałobie!

Uśmiechamy się. Siły ostatkiem.

Już twarze łez się wstydzą,

Już oczy przez łzy nie widzą,

Trzęsie się ręka z opłatkiem.

 

Pomimo tego wszystkiego, mimo tych szyderstw, wątpliwości i smutnych pytań nadal trzęsie nam się ręka z opłatkiem, nadal coś nas w ten czas ogarnia, coś nas gdzieś tam prowadzi, coś nas za gardło ściska…

Lesław Falecki, "Wigilia"

 

Widać nie dane nam było

opłatkiem się podzielić

Twoje usta zbyt daleko

słowa

gasną przy wigilijnej świecy

Więc ty i ja

żeby nie zapomnieć

łzę

na dwoje łamiemy

 

Warto chyba poczytać czasem trochę poezji. Bo poezja ma w sobie to zatrzymanie. Moment dystansu. Ma spokój i łagodność. Ma inny świat. Normalny świat tego co było, jest i będzie. Uczucia i emocje, głębię i czas. Mądrość i słowa, tak, słowa, które każą się zamyślić, oddalić, wejść w prawdę. Dzisiejszy świat chce szybkości, mniej słów, sztucznej inteligencji, automatyzmu i deformacji. Chce nas uprościć do roli plastycznej masy zdolnej do uformowania wedle algorytmów. Człowiek, to brzmi jednak bardzo dumnie. Człowieka się złamać nie da, opłatek i owszem, a człowieka? Człowiek ma taką naturę, że wolność to jego iluminacja i jeśli ktoś mu tę wolność chce zabrać będzie się bił do ostatniej kropli krwi. Stąd właśnie poezja. Między innymi. Może zakończmy Asnykiem

Adam Asnyk, "Przyjście Mesjasza"

 

Lud czekający na swego Mesjasza

Nie zwróci oczu na dziecinę małą

I do biednego nie zajrzy poddasza;

Mniema, że zbawcę, którego czekało

Tyle pokoleń, ujrzy ziemia nasza

Od razu ziemską okrytego chwałą,

Jak na wojsk czele niewiernych rozprasza –

Mniema, że wszystko będzie przed nim drżało.

Że nawet głowy ugną się książęce,

Zdając mu władzę nad światem...

Więc jeśli usłyszy, że się narodził w stajence

I że mędrcowie dary mu przynieśli,

Pyta ze śmiechem: "Jak to? ten syn cieśli

Ma rządy świata ująć w swoje ręce?"

 

Wy i my, synowie cieśli. Nie dla nas rządy świata. Nie dla nas czasy dusz i czasy ducha, nie dla nas czasy poezji i wolności. Dla nas czas niepokojów i wojen, choć było kiedyś tak pięknie. Życzę Wam Drodzy Czytelnicy czasu wytchnienia, czasu dobra i pokoju. Dobrych lektur, dobrych książek, miłości i dni łagodnych niczym ciepłej i radosnej wiosny tchnienia. Życzę nici porozumień, budowania mostów, z uczuć i słów, z dobrych intencji i dobrych myśli, życzę nie tylko zdrowia ciała, ale i umysłów, a do tego inspiracji pięknem i nieskończonym zachwytem. Niech każdy dzień będzie wyzwaniem naszego człowieczeństwa. Nie rdzewiejmy. Święta święta i po świętach. Niech po Świętach też będzie jakaś Nadzieja. I wciąż i nadal

poezja.

Andrzej Walter

Wiceprezes Krakowskiego Oddziału ZLP

Przewodniczący Komisji Kwalifikacyjnej

przy Zarządzie Głównym

Związku Literatów Polskich