Rok Gustawa Herlinga-Grudzińskiego

Świętokrzyski plener literacki

Związek Literatów Polskich aktywnie włączył się w obchody Roku Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Kielecki Oddział ZLP, w partnerstwie z Wojewódzką Biblioteką Publiczną im. W. Gombrowicza i Stowarzyszeniem Absolwentów LO im. Żeromskiego w Kielcach „Żeromszczacy”, przygotował arcyciekawy i bogaty program spotkań literackich powiązanych z jubileuszem pisarza. Odbywały się od 15 do 18 maja 2019 roku.
Fascynująca była wycieczka śladami Gustawa Herlinga-Grudzińskiego od kieleckiej kamienicy na ulicy Sienkiewicza 52, w której pisarz miał się urodzić – ten adres jako miejsce narodzin wymieniał sam Herling-Grudziński, i w której zamieszkiwał jakiś czas na stancji w czasie nauki w gimnazjum, przez Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego (dawne gimnazjum męskie, do którego młody Gustaw uczęszczał) i pozostałe miejsca, w których znajdowały się dawne kina, sklepy, place bazarowe – tak czy inaczej związane z rodziną pisarza.

Malownicze świętokrzyskie drogi zawiodły nas do Skrzelczyc, wsi, w której zachowały się jeszcze resztki zabudowań dworskich folwarku, który był w posiadaniu jego ojca. Są świadkowie, którzy utrzymują, że to właśnie tu, w spolonizowanej rodzinie żydowskiej, przyszedł na świat Gustaw (Gecel), czwarte dziecko Doroty (Dobrysi) z Bryczkowskich i Jakuba (Joska) Herlinga vel Grudzińskiego. W rozmowie nagranej w Neapolu w 1996 r. przez prof. Zdzisława Kudelskiego pisarz tak wspominał to miejsce:
Kiedy się urodziłem, ojciec mój był właścicielem niewielkiego majątku w Skrzelczycach w okolicach Buska, który zawsze potem, w następnych już latach mojego dzieciństwa był przedmiotem opowiadań... o ich jakiejś niezwykłej obfitości. Wszystko tam było jakoby wielkie, ogromne, niezwykłe. Grzyby, przez które nie można było przejść czy przeskoczyć, ryby kilkukilowe. To była legenda, często się o tym mówiło, o tych skrzelczyckich obfitościach i o niezwykłym zupełnie bogactwie tego mająteczku. Przeczyłoby temu to, że jednak ojciec wkrótce po moim urodzeniu się sprzedał te Skrzelczyce tak wspaniałe i zakupił młyn w Suchedniowie, do którego o wiele, o wiele później, krótko przed wojną dobudował mały tartak. I to była baza naszego życia.
Odwiedziliśmy cmentarz żydowski w Bodzentynie, na którym spoczywają prochy rodziców Herlinga-Grudzińskiego. Z inicjatywy miejscowego proboszcza przed dwoma laty rozpoczęto porządkować to miejsce. Okazale prezentuje się brama z metaloplastyki roboty miejscowego mistrza, porządnie ustawiono zachowane macewy… Niestety, jak dotąd nie udało się ustalić miejsc pochówku małżonków.
Po drodze była święta Katarzyna z przyklasztornym kościółkiem, w którego ołtarzu można kontemplować niecodzienne przedstawienie Ukrzyżowania, noszące wyraźne ślady włoskiego romantyzmu. Niejeden to przykład związków kulturalnych Świętokrzyszczyzny ze sztuką Italii. Nieopodal klasztoru benedyktynek, na skraju puszczy stoi XIX-wieczna kapliczka cmentarna, powszechnie nazywana kapliczką Żeromskiego. Na jej wewnętrznej ścianie można odczytać wyryte podpisy Stefana Żeromskiego i jego szkolnego kolegi Janka Stróżeckiego.
Końcowym etapem wycieczki był Suchedniów i młyn Herlingów, przebudowany obecnie na okazały hotel. W stylowej salce w podziemiu zaprezentowano nam spektakl „Wieczór u Herlinga”. Dopełnieniem wieczoru w Starym Młynie były wspomnienia o znakomitym pisarzu, prowadzone przez dr Irenę Furnal z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, badaczkę twórczości Herlinga i jego związków z Kielecczyzną oraz rozmowa z gościem honorowym programu Martą Herling, córką pisarza.
Następnego przedpołudnia sala konferencyjna Wojewódzkiej Biblioteki przypominała raczej aulę uniwersytecką. A to za sprawą dwóch ciekawych wykładów – prof. Zdzisława Kudelskiego (KUL) Gustaw Herling-Grudziński a „Kultura paryska”, oraz prof. Włodzimierza Boleckiego (IBL PAN) Edycja krytyczna „Dzieł zebranych” i nowe badania twórczości Herlinga-Grudzińskiego. Następnie odbyło się spotkanie z Martą Herling prowadzone przez dr hab. Grażynę Maroszczuk, a po nim dyskusja na temat Gustaw Herling-Grudziński dzisiaj, w której uczestniczyli córka pisarza, obaj profesorowie i pani Furnal.
Wieczór herlingowskiego dnia należał do grupy teatralnej seniorów z Buska, którzy zaprezentowali przedstawienie Pielgrzym. Zwierciadło zniewolenia wieku.
Kolejną odsłoną programu pleneru były prezentacje książek.
Dr Patrycja Spytek z Uniwersytetu Warszawskiego przedstawiła swój świeżo wydany tom Inny Świat! Rosja Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Bardzo warto z uwagą zapoznać się z ta pracą. Jest to głos – tak niesłyszany i niesłuchany dzisiaj w Polsce – o istnieniu „innej Rosji”, nieznanej, niepopularnej, tuszowanej i przemilczanej przez trzymających władzę – Rosji opozycyjnej, dysydenckiej, podziemnej. Jak pisze autorka, „Rosji, która nie godzi się na zastaną rzeczywistość, a której głos jest wyciszany, zakłócany wręcz przez narzędzia partyjne, czyli terror i zastraszenie. Gustaw Herling-Grudziński nie fascynuje się Związkiem Radzieckim, lecz Rosją, jej wielowiekową tradycją, kulturą, bogatą literaturą, oraz narodem rosyjskim”.
W Domu Środowisk Twórczych – Pałacu T. Zielińskiego na Zamkowej odbyła się promocja tomu wywiadów Andrzeja Piskulaka Od słowa do słowa (Rozmowy o pasjach). Wśród kilkunastu rozmów, m.in. z pisarzami znalazł się mądry i głęboko refleksyjny dialog ze Stanisławem Nyczajem, zasłużonym liderem kieleckiego środowiska literackiego.
W Bibliotece Głównej Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach w sposób barwny, z wykorzystaniem nowoczesnych środków prezentacji, Bogusław Wiłkomirski przedstawił swoje książki: Uzależnienie całkowite, Piekło w dolinie Pandżu, Diabelski kamień i Złotą tetradę. Autor - profesor zwyczajny doktor habilitowany, chemik, biochemik, biolog, specjalista w zakresie toksykologii środowiska naturalnego, jest nie tylko nauczycielem akademickim wcześniej na Uniwersytecie Warszawskim, a obecnie UJK, ale też wytrawnym globtroterem. Trasy jego dotychczasowych podróży mogłyby opasać świat 17 razy. Nie brakowało w nich momentów grozy i autentycznego zagrożenia życia, jak na przykład, przy przekraczaniu granicy tadżycko-afgańskiej. W sposób naturalny akcja niektórych jego powieści rozgrywa się w krajach Azji Środkowej, w fikcję literacką wplecione są prawdziwe wydarzenia i rzeczywiste postaci. Temat bardzo poważnych zagrożeń związanych z z substancjami o wybitnym działaniu fizjologicznym, dramaturgia zagrożenia bioterroryzmem, sprawia, że powieści te mogą iść o lepsze z takimi mistrzami gatunku sensacyjnego, jak Alister MacLean, czy Frederic Forsyth. Warto zaznaczyć, że prof. Wiłkomirski od niedawna jest członkiem ZLP.
Niejako na marginesie, ale to wcale nie równa się marginalności!, toczyły się rozmowy uczestników pleneru, na zacisznym „stryszku”, urokliwego pensjonatu Leszka Trębacza w Ciekotach u stóp Radostowej, kilkaset metrów od Szklanego Domu i dworku rodzinnego Stefana Żeromskiego. Trzeba przyznać (nie pierwszy przecież raz!), że prezes Nyczaj (walnie wspierany przez uroczą małżonkę Irenkę) wie jak zachęcić i zgrabnie moderować gorące dysputy. Dziękuję Ci, Staszku!
Cowieczorne „uczty literackie” w Ciekotach bez wątpienia pozostaną w pamięci uczestników herlingowskiego zjazdu na Żeromszczyźnie.

Jan Cichocki