Zbigniew Jerzyna

Miałem to szczęście, że Zbyszek Jerzyna (jakoś nikt, kto znał Go bliżej, nie myślał o Nim jako o Zbigniewie) pozwalał mi od czasu do czasu wpraszać się do siebie, do jakże klimatycznego mieszkania w niezwykłym bloku przy Wałbrzyskiej 15. Przez kilkanaście lat wspierał mnie w aktywowaniu, a następnie rozwijaniu działalności Konfraterni Poetyckiej „Biesiada” w Piastowie. Zawsze otwarty, serdeczny, uśmiechnięty, pełny życzliwości dla młodszych i zupełnie młodych adeptów pióra. Jego zachowanie w stosunku do pań (białogłów, jak zwykł mawiać) przeszło do legendy jako niedościgniony wzór szarmanckości.

Nie było w Zbyszku Jerzynie krzty pozy, a swoje poetyckie powołanie (tak, tak!) traktował nieomal literalnie. Jego pracowite i intensywne życie o tyle miało sens, o ile stanowiło wkład w bezkres literatury, a szczególnie ukochanej Poezji. Niezachwiane poczucie tej misji determinowało Jego życie zawodowe, towarzyskie i osobiste.
Postrzegany powszechnie jako poeta, był także myślicielem. Nie myślę tu bynajmniej (zawsze to niepozorne słowo poprawiało Zbyszkowi humor) o mądrościowym nurcie wierszy, ale o poetycko-filozoficznych rozprawkach publikowanych cyklicznie w prasie, a następnie wydanych w wybitnie humanistycznym tomie „Katalog życia i śmierci albo przygody pojęć”.
W pełni sił twórczych odszedł od nas wielki poeta, wierny przyjaciel, dobry i wrażliwy Człowiek. Pozostaje pamiętać. I czytać.