Odszedł 10 lat temu…

                                               R om a n   Ś l i w o n i k

                                  28 sierpnia 1930  -  22 września 2012

 

Żył 82 lata. To było życie długie, bogate, twórcze i trudne.

 Trudne, bo należał do pokolenia, które przez wydarzenia historyczne było  doświadczane boleśnie i wielokrotnie. Szczęśliwe dzieciństwo w małym podlaskim miasteczku przerwała wojna. Rodzice musieli uciekać, bo wkraczający Sowieci, podjudzani przez tutejszego białoruskiego komunistę, zaczęli rozprawę z miejscową, polską inteligencją. Wojnę  cała rodzina przeżyła w nadnarwiańskiej wiosce – o głodzie, nękana przez choroby. Koniec wojny to przemarsz najpierw uciekających Niemców, potem sowieckich zwycięzców. Jedni po drugich grabili resztki dobytku, łapali mężczyzn do robót frontowych, gwałcili kobiety.

Potem przenosiny  do Warszawy. Życie od nowa, w ciasnocie, nierzadko ubóstwie. Gdy Roman kończył gimnazjum i liceum, został wcielony do brygady Służby Polsce, która odgruzowywała port w Gdyni. Praca ponad siły miała długotrwały skutek - ciężki uraz kręgosłupa, który dawał znać przez całe życie, w ostatnich latach przyniósł cierpienie, ból, operacje…

Wkraczanie w wiek dojrzały to nowy cios – aresztowanie i uwięzienie ojca. To ów białoruski komunista został szefem Urzędu Bezpieczeństwa w Białymstoku i wykonał plan, którego nie zdążył  zrealizować po wkroczeniu Sowietów w 1939 roku. Rozpad domu, rozbicie rodziny, dorywcze byle jakie prace i takie same znajomości, złe wpływy. Ale też wtedy odkrył swoje powołanie – sztukę.

 

Tworzył 60 lat. Najpierw było dziennikarstwo – pisał reportaże, jeździł w tzw teren. Zaczęły się próby poetyckie. W 1955 roku debiutował wierszem w „Twórczości”, publikował w tygodnikach, trzy lata później wydał pierwszy tom wierszy Ściany i dna. Odtąd jego życie wypełniała poezja, literatura. Wydał 20 książek poetyckich, 6 tomów prozy, napisał dziesiątki słuchowisk, scenariusze, felietony. Zdobył w literaturze własne miejsce, uznanie krytyków, czytelników. Był laureatem wielu nagród – od młodzieńczych nagród Czerwonej Róży i Pierścienia, przez nagrodę miesięcznika „Poezja” za najlepszy tom roku, nagrodę UNESCO w Światowym Dniu Poezji, Warszawskiej Premiery Literackiej, aż po ostatnie – Nagrodę im. Reymonta „dzieło życia” oraz Ministra Kultury za całokształt dorobku. Krytycy nie mieli wątpliwości w ocenach. „Zbiór Wyprzedaż jest tomem rewelacyjnym. Swoimi wierszami Śliwonik usiłuje zdjąć z przeżyć to wszystko, co wydaje mu się ozdobą. Chce dotrzeć do nagiego, czystego kształtu lęku czy zachwytu.” „Rzadko kiedy spotykamy się z twórczością tak jednolitą w swojej tonacji, tak konsekwentną w podejmowaniu tematów”. „…jest to poezja wciąż w fazie ewolucji rozwoju, stawania się.” Po śmierci Romana Śliwonika pojawiły się na stronach Internetu wpisy czytelników: „Zaskakujący, odkrywczy, a potem naśladowany”; „Tom Z pamięci szokuje swym pięknem do dziś”; „Miał swój własny, niemożliwy do podrobienia poetycki świat”.

 

Dojrzała doskonałość twórcza to w ostatnim dziesięcioleciu równoczesna walka z postępująca chorobą. Ciężką, nieuleczalną. Straszną, bo odbierającą wszystkie siły, pozbawiającą władania kolejne organy, przy zachowaniu świadomości, pełni władz umysłowych. W tym najtrudniejszym okresie życia dane mu było to czego potrzebował najbardziej, co pozwalało na męstwo, na godną egzystencję – miłość i bezgraniczne oddanie żony Barbary, miłość najbliższej i dalszej rodziny, niezawodne wsparcie dr  Andrzeja Opuchlika, pielęgniarek, rehabilitantów. Dom zamienił się w szpital, ale to ciągle był prawdziwy dom.  Odchodził ze świata, ale nie odchodził sam.

 

                                   jeszcze nie wiem

                                   w jakim dniu odnajdę siebie

                                   ale wiem

                                   odnajdę przez ludzi

                                   bo nie śpiewam nieba

                                   zagubionych liści

                                   wiem że jest śmiech

                                   i  płacz

                                    i świat nie jest nam dany

                                   jako rzecz wiadoma

- tak pisał w wierszu, zamieszczonym w pierwszym tomiku. Ostatni wiersz,  w ostatnim wydanym  tomie  niesie ton szczególny – wymiar transcendencji, poczucie bliskiego Spotkania. I pytanie, na które odpowiedzi szukamy przez całe życie.

 

                                   mój Boże Mówimy

                                   w grobowcu świata

                                   jak z doliny ciemnej Zapadającej się

                                   mój Boże pytamy

                                   co zrobić z miłością

                                   jest w nas i wokół jak jasna kula śmierci

                                   przestrzeń potrzebna dla duszy

                                   jak słońce Nadzieja

                                    Boże

                                   jak ją zabrać w głąb czarnej ziemi

                                   zostały już tylko sekundy

                                   jak kilka liter tego zbędnego wiersza

                                   chociaż to powiedz

                                   jak

                                   jak