W maju 2007 roku byłem na jubileuszowym spotkaniu z dawnymi moimi uczniami, którzy zdali maturę w poznańskim technikum – w roku 1952. Trzydziestu chłopców ze stażem dziadków.
To było wydarzenie ważne – posypały się wspomnienia, moc wzruszeń, porównań, także tęsknota za młodością. Nauczycielem byłem ponad czterdzieści lat i również dyrektorem szkoły. Zostały doświadczenia pedagogiczne. Rozległo się pytanie – jak było dawniej, jak jest teraz? Wymagania, obyczaje, moralność, honor, granice swobód, efekty pracy szkół, nastroje, oblicze barwnego życia, relacje między szkołą a domem, rodzicami uczniów i dyrektorem szkoły, a także władzami oświatowymi. Zmian było sporo.
Nie ma wątpliwości, że przeszłość wygrywa z teraźniejszością. Panował ład i porządek. Dzisiaj panuje chaos, brak jest autorytetów, wartości moralnych, spokoju, jasnych drogowskazów. Panuje nieudolność, brak trwałości, piękna, satysfakcji. Dobrzy młodzi gubią się wśród nie tak licznych – rozrabiaczy, potencjalnych kandydatów na wykolejeńców. W kraju widać różnice między miastem a wsią, metropolie zieją grozą. Tam, gdzie urodziła się na wsi Maria Dąbrowska, panuje piękno. Owi moi dawni uczniowie z roku 1952 – są chlubą, to urzędnicy, rzemieślnicy, lekarze, profesorowie, notariusze, inżynierowie.
Są zjawiska, może nieliczne, ale szkodliwe, złe okazy burzycieli porządku, brutalności, chamstwa, nieróbstwa, obrzydliwości. Wydaje się, że wie o tym cały nasz kraj. Czy władze oświatowe mają o tym chorym stanie zielone pojęcie? Cóż, są dyrektorzy niektórych szkół podstawowych - bezradni wystraszeni, młode nauczycielki pozbawione są z ich strony pomocy, dla „świętego spokoju”, którego nie mają. A niektórzy rodzice w złości nauczają swoje pociechy – nienawiści do szkoły i nauczycieli.
Okrutna niesprawiedliwość. Niesprawiedliwość, a przecież świecą i gwiazdy talentów młodych, potrzebujące patronów. Złowrogie są ucieczki na obczyznę. Wiem, że na obszarach szkolnych, czystych, są młodzi nauczyciele w szkołach i u nas mogą pracować spokojni, z dobrymi rezultatami. Brak jest skutecznych rad i sposobów na zło, przeciw złu, sankcji, pedagogicznych rygorów, mądrości i sił, kondycji. Nieliczni synkowie sieją bezhołowie, czują się wygranymi na krótki czas wolności dla złych, lubujący się w rozgardiaszu, destrukcji na oczach innych, dobrych, też bezradnych wobec agresji, patologicznych odchyleń. A przecież nawet po pół wieku nauczyciel wiekowy może mieć satysfakcję z życzliwości i szacunku swoich uczniów.
Czy kiedyś doznają tej radości dzisiejsi młodzi pedagodzy?
Wykształceni, inteligentni, choć pracujący w trybach terroru – złych.
Czyżby pożytki z nauczycielskiego trudu miały przepaść na amen?
Nie lękajmy się, mówił nasz Papież, w wymaganiach nie traćmy szans wychowania młodzieży, dzieci w towarzystwie – miłych. Jacy to wyrosną owi dzisiaj leniwi, bezczelni, jakoby bez serca? Zmarnieją? Nie żałuję życia spędzonego w pięknym zawodzie, mam i teraz sukcesy, odwiedzam z czułością szkołę podstawową, do której kiedyś uczęszczałem. Wspomnienia mam słoneczne. Nad Wisłokiem, w Strzyżowie. Pamiętam dobrych nauczycieli, otrzymuję stamtąd życzenia świąteczne. Czy dzisiaj są czasy nienawiści, słabości, chaosu, zagrożenia? Ufam, że wygrają zdrowi moralnie, szlachetni, piękni. Brzydota zmarnieje. Pamiętajmy o kwiatach i poszanowaniu człowieka.
Gerard Górnicki - urodzony w 1920 roku w Strzyżowie nad Wisłokiem w rodzinie rzemieślniczej. Podczas okupacji niemieckiej – ruch oporu w Armii Krajowej. W 1947 roku ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Od roku 1950 nauczyciel Technikum Handlowego w Poznaniu. W latach 1966 – 75 prezes Związku Literatów Polskich oddział w Poznaniu. W roku 2005 otrzymał nagrodę literacką miasta Rzeszowa oraz w 2007 r. medal im. Hippolita Cegielskiego. Autor wielu powieści m.in. „Ucieczka na obczyznę”, „Bitwa szalała do wieczora” (w Powstaniu Wielkopolskim 1918-19), „Dom na Pacyfiku”, „Miłość Emilii G.”, „Złoty most”.