Chociaż jeszcze na dobre nie rozpoczęły się prace na reformą kultury, to już dziś można stwierdzić z całą stanowczością, w jak opłakanym stanie ta kultura będzie. Rząd nie chce, abyśmy płacili abonamentu radiowo-telewizyjnego, bowiem pieniądze na działalność misyjną TVP mają pochodzić z budżetu państwa. Problem jednak w tym, że tych pieniędzy po prostu nie ma i nic nie wskazuje na to, że one się kiedykolwiek znajdą.
A w telewizji publicznej kolejna burda i jak zwykle chodzi o to samo: kto ma tym państwowym molochem rządzić? W całym tym bałaganie jakoś nie słychać tylko, co się będzie działo ze stacjami Polskiego Radia, a przede wszystkim II programu Polskiego Radia, w stu procentach dotowanego z budżetu. Jest więcej niż prawdopodobne, że bez wpływów ze wspomnianego abonamentu radiowa „dwójka” przestanie istnieć. Polskie Radio, w przeciwieństwie do telewizji, nie poradzi sobie bez abonamentu lub innej stałej formy dofinansowania. Likwidacja tej stacji byłaby dla kultury narodowej niepowetowaną stratą. Niestety, ostatnie posunięcia ustawodawcze świadczą o tym, że kultura w zderzeniu z gospodarką liberalną nie ma żadnych szans. Twórcy prawa dotyczącego mediów nie chcą pamiętać o tym, że oprócz komercyjnej telewizji, jest jeszcze coś takiego, jak »ostatni przyczółek kultury wysokiej« - RADIOWA DWÓJKA. Czy kogokolwiek z ustawodawców zainteresował fakt, że z anteny II programu PR znika współczesna twórczość literacka, a także muzyczna. Coraz mniej jest audycji dotyczących folkloru, kultury ludowej i narodowej. Już teraz brakuje pieniędzy na nagrania i koncerty. A co będzie wtedy, kiedy pieniędzy tych nie będzie w ogóle?...
Najbardziej przeraża jednak coś innego. Ustawodawcy proponują z jednej strony, aby stacja utrzymywała się z reklam, które tak naprawdę przyciągają programy komercyjne, a z drugiej strony wymagają od stacji intelektualnej i wyrafinowanej oferty programowej i artystycznej. Cóż za kuriozalne zestawienie!
Nie wiem, jak potoczą się dalsze losy II programu PR, ale wzywam wszystkich, którym nie są obojętne losy stacji: brońmy naszej kultury narodowej, jak tylko się da. Protestujmy, piszmy petycje, zachęcajmy do poważnych debat. Nie pozwólmy na to, aby grupka nieodpowiedzialnych ludzi, pozbawionych jakiejkolwiek wyobraźni, decydowała o tym, z jaką kulturą my - jako naród - mamy mieć do czynienia. Przestańmy się w końcu zajmować gejami, geotermami Rydzyka, samolotowymi burdami Rokitów, Dodami, Majdanami, Mroczkami, panną Rutowicz i śmiercią piosenkarza Jacksona!... Co na nam to w ogóle daje? Nic! Zupełnie nic, poza napędzaniem koniunktury dla komercyjnych nadawców.
Kiedy tak zastanawiam się, ile czasu antenowego poświęca się kulturze, to mówiąc szczerze wcale się nie dziwię, że na każdym kroku spotykamy się z przemocą, chamstwem, arogancją, kłamstwem i obłudą. Cóż wymagać od społeczeństwa wychowanego na »tańcach na lodzie, śpiewie na drzewie i poradach młodego grillownika«. A czasu jest coraz mniej. Świat pędzi do przodu z oszałamiającą prędkością, nie nadążamy już nie tylko z nadrabianiem wieloletnich, cywilizacyjnych opóźnień, ale nawet z podstawowymi, bieżącymi problemami. Mało kogo obchodzi nasza kultura, przy oświacie manipulują nieudacznicy, a sport to gniazdo nieprawdopodobnej korupcji.
Kolejne ekipy rządowe ciągle obiecują rozwój gospodarczy - niestety - zapominają tylko o jednym: nie ma i nie będzie prawidłowego rozwoju społecznego, bez edukacji kulturalnej i oświatowej. Bo, jak do tej pory, nikogo nasza kultura nie obchodzi. Czy choć jedna stacja poświęciła odrobinę miejsca antenowego rewelacyjnym koncertom Blechacza w Austrii i Niemczech? Czy mówiono o kolejnych - świetnych realizacji scenicznych - przedstawień Warlikowskiego czy Lupy, nowych książkach polskich poetów i pisarzy? Nie, bo „uzdrawiaczy kultury" interesuje tylko stan kasy, a najlepiej tej własnej...