Prawdziwym okazało się stwierdzenie –„poezja wydaje się mieć rację bytu i to jest dobra wiadomość”, którym podzielił się Zbigniew Gordziej, prezes poznańskiego oddziału ZLP, w słowie wstępnym do almanachu XXXI Międzynarodowego Listopada Poetyckiego pt. „Między złotem a bielą”. Poznański festiwal udowodnił, że literatura odnajduje swoją tożsamość, nie tylko na kartach książek, ale również, a może przede wszystkim podczas spotkań w słowie – taka myśl była impulsem XXXI MLP, który odbył się w Poznaniu w dniach od 4 do 7 listopada 2008 r.

Inicjatorem i organizatorem festiwalu był Związek Literatów Polskich Oddział w Poznaniu. O finansowe i organizacyjne wsparcie zadbały władze Poznania i miast goszczących poetów, oraz placówki oświatowo – kulturalne. Honorowy patronat objęli: Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Wojewoda Wielkopolski, Marszałek Województwa Wielkopolskiego, Prezydent Miasta Poznania, oraz Starosta Poznański.
Siłą wielkich festiwali jest dążenie do popularyzowania własnych tradycji. Jak co roku przyznano Literacką Nagrodę festiwalu. Tym razem „Literacką Nagrodę XXXI Międzynarodowego Listopada Poetyckiego” otrzymał znakomity poeta, krytyk literacki oraz publicysta – Leszek Żuliński, za tom poezji „Ja, Faust”. Mit „faustyzmu” udzielił się kolejnym dniom festiwalu. Nastrój większości spotkań sugerował jakby były nakreślone tuszem Fausta. Uwidoczniło się to szczególnie w zakulisowych rozmowach, w których poeci zdawali się być dla siebie pytaniem o istotę przemijania, zagadkę nadziei oraz sekret niespełnionych miłości. Odpowiedź na ich wątpliwości starał się przekazać uznany psycholog prof. Stanisław Kowalik, który na inauguracji wygłosił wykład pt. „Kontury poezji w poświacie współczesnej psychologii”. „Osobisty wymiar poety” pomiędzy „wiecznym złem a rzadkim dobrem” podkreślił referat Leszka Żulińskiego.
Listopadowej aury nie byłoby, gdyby nie poetyckie lekcje, które od wielu lat są złotymi liśćmi w kalendarzu festiwalowych zdarzeń. Bez wątpienia były „lekcjami wrażliwości i otwartości na słowo”. Odbyły się w Poznaniu, Lesznie, Koninie, Śremie, Szamotułach, Nowym Tomyślu, Grodzisku Wielkopolskim, Murowanej Goślinie, Czempiniu, Opalenicy, Luboniu, Kościanie i w Tarnowie Podgórnym. Zainteresowanie literaturą młodych ludzi uwidoczniło się podczas Turnieju Jednego Wiersza, zorganizowanego specjalnie dla adeptów sztuki słowa przed debiutem książkowym. W tym roku połączono go z warsztatami literackimi, na które zaproszono do II LO na ul. Matejki. Warsztaty poprowadzili Danuta Mucha i Stefan Jurkowski.
Poeci uczestniczyli w dwóch, niespotykanych dotąd na festiwalu wydarzeniach. Należały do nich „Wieczór prozy i muzyki klasycznej” w Sali Białej Urzędu Miasta, oraz wyjazd do Cichowa. Pierwszy raz na Listopadzie wyeksponowano prozę w aktorskiej interpretacji Aleksandra Machalicy. Tego wieczoru struny wrażliwości rozpalali również filharmonicy poznańscy, grający na oboju i fortepianie. Niezapomnianym pozostanie „Najazd poetów na Soplicowo”, kiedy późnym wieczorem zjechali się do dworku w Cichowie. To właśnie tutaj, jak nigdy przedtem, uwidoczniły się ich sarmackie nastroje, kiedy prowadzili potyczki szablami słów. Każdy z nich musiał powiedzieć przynajmniej jedną fraszkę lub wiersz. Wszystko rozpoczęło się od uroczystego odczytania przez Andrzeja Dębkowskiego, specjalnie napisanego na tę okazję poematu Heleny Gordziej. Mickiewiczowski duch opanował „Soplicowo przeżyć”, gdy w finale odtańczyli poloneza z „Pana Tadeusza”. Zdawało się, że każda z poetek, staje się w tym momencie wybranką wieszcza, a niekiedy ukochaną tytułowego bohatera książki. Dopełnieniem emocji o smaku wytrawnego wina była kolacja u niezawodnego przyjaciela poetów, Aleksandra Tecława, na którą zaprosił do „Markietanki” na ul. Niezłomnych 1. Zanim księżyc złożył swój autograf na policzku nocy, dokonały się ostatnie wymiany poglądów i tomików. Puchary trosk się przechyliły, kiedy wszyscy wznieśli toast za zdrowie „już ponad trzydziestoletniego, dobrego Listopada”.
XXXI Międzynarodowy Listopad Poetycki był prawdziwie „międzynarodowy”. Dyskurs kulturowy uwidocznił się w dużej mierze podczas Maratonu Poetyckiego, który odbywał się w pierwszym dniu imprezy. A działo się to tak – uroczysta inauguracja Listopada otworzyła krąg poezji w Auli Lubrańskiego na UAM. Szczęście trzepotało za oknem, kiedy w środowy poranek na dachach naszych domów rozsiadły się gołębie poezji. Każdy z nich miał kolor wspomnienia, któremu udało się zatrzymać w dziobie dni mirtową gałązkę. Tańcem skrzydeł przyspieszał moment recytacji, podczas której na scenie przeżyć wystąpiło około pięćdziesięciu literatów z całego świata. Żaden z nich nie przyszedł w pojedynkę – towarzyszyła mu jego, pełna indywidualizmu poezja.
Strofy, które „przyjechały” z Krakowa wiedziały, że „choć nie dopada ich piekło, ani raj”, wszystko jest dla nich: „jest świt i noc/ jest pełny gwar dnia/ i uśmiech jest i łza” – ważne, by odnaleźć siebie. „Na szlaku” literackich tropów znalazły się też wiersze z Wietnamu, które chciały zdążyć „zestawić bilans zysków i strat”, zanim „skamienieje im serce”. Poezja niemiecka okazała się być „strażniczką milczenia”, która listopadową publiczność zachęcała do „szukania słowa”. Rozumiały ją strofy etiopskie, które nie bały się przypomnieć, że „świat milczy”, chociaż „gdzieś w dalekiej Afryce, nad zabitymi dziećmi bezradnie płaczą kobiety”. Tymczasem w Wilnie „nad zgiełk” broni się tego, by brzmiała tam „tylko jedna, niezależna mowa”. Poeta z Iraku zadał pytanie, czy skoro każdy choć raz przeżył „ślepe potknięcie przed zachodem słońca”, to „najwyższą formą życia jest umieranie?”. Pierwszy raz pojawiła się poezja z Gwatemali, a jej przedstawiciel przyznał się, że najbardziej brakuje mu „koloru twojej obecności”.
Piękną duszą podzieliły się także utwory literackie z innych ośrodków twórczych. Niektóre podsycały radość, w innych pękniętą czarą przelewał się smutek. Jedno jest pewne – każdy wiersz nie bał się być autentycznym. Szczerość dialogu strof pokazała jak powinni porozumiewać się ludzie. Uświadomiła, że różnorodność należy traktować jak okazję do wzbudzenia wzajemnej fascynacji, a nie rozpalania buntu i nienawiści.
MLP przekonał, że prawdziwe jest stwierdzenie, iż „listopad – miesiąc zadumy, refleksji i skupienia, stwarza niepowtarzalną aurę, mosty ze słów i duchowe misterium piękna”. Oznacza to, że Międzynarodowy Listopad Poetycki jest drogowskazem do poznania krajobrazu własnej duszy – pejzażu, który najpiękniej, a zarazem najtrudniej odkryć przez ukochanie poezji – „pierwszego przywileju człowieka”.