Przedstawiamy Państwu nowy tom wierszy Kazimierza Arendta zatytułowany "Zmowa wierszy" wydany nakładem Wydawnictwa ASTRA z Łodzi.
Z recenzji Henryka Pustkowskiego: Tytuł nowego tomu wierszy Kazimierza Arendta jest wielce intrygujący. „Zmowa wierszy” ma bowiem wiele konotacji. Wiersze się „zmawiają”, kolacjonują – można w pięknej staropolszczyźnie powiedzieć, zbierają w kręgi, jednym słowem – tworzą. Ale przecież pamiętamy o innym, groźniejszym znaczeniu „zmowy”. Bo jest to spisek, najczęściej groźny akt wykluczający nas z jakiejś wspólnoty lub zabraniający dostępu do dóbr powszechnych, do przysługujących nam praw lub zasług. Pamiętamy klisze językowe: „Zmowa milczenia” czy książkę Bruno Jasieńskiego „Zmowa obojętnych”, niekiedy w rozpaczy wykrzykujemy „świat się chyba przeciwko mnie zmówił”. Tomik Kazimierza tylko oprócz tytułowego wiersza, wiersza pięknego i bardzo autentycznego („w mojej pralni / powstają białe wiersze / z mydlanej piany / unoszą się i opadają / kolorowe bańki / więc dbam / o czystość ich słowa / kruchość kulek / by cieszyły zmęczone oczy / i pachniały wierszem”) eksponuje te groźne, nieludzkie znaczenia „Zmowy”.

Intrygować można przede wszystkim przeciwko istotom bezbronnym – przeciwko dzieciom, Dlatego otwierający tom wiersz „Zmowa” mówi o dziecku pozostawionym, o fałszywej, stwarzanej ad hoc hierarchii rodzinnej. Nie jest tajemnicą, ze dzieciństwo i młodość przeżył Autor w Domu Dziecka, Do tego Domu powraca i w wierszach („w domu zmowy”) i już „w życiu” jako darczyńca i sponsor, który niejedną rzecz ofiarował swoim młodziutkim kolegom w dawnej biedzie. Owa trauma Dzieciństwa, poczucie krzywdy i odrzucenia generuje obrazy „Złej zmowy” – to pewne. Ale jest przecież Kazimierz Arendt poetą, który potrafi grać na wielu strunach. Widzimy poetę–obserwatora pochylającego się nad ofiarami „polskiej transformacji” („Moje miasto”), poetę–kolegę bez niestosownego w tym miejscu patosu, ale z nutką żartobliwą oddającego ostatnią słowną posługę zmarłym przyjaciołom (Władkowi i Jurkowi) („O chłopakach w niebycie”) czy też nad tą śmiercią – już bezimienną pochylonego z wielką powagą i delikatnością („Wieczny ogień”). Poeta zresztą potrafi się bawić wyobrażoną (ale przecież zawsze do zrealizowania) biesiadą, ucztą, wieczerzą (Biesiada Literacka), dostrzega piękno gór, eksponuje mądre gesty pouczania i wdrażania rodzinnych wartości w poetyckim przesłaniu do syna.
Oczywiście, tak sądzę, odbiorcy z tomu zapamiętają przede wszystkim różne oblicza Zmowy. Ale przecież ta gorzka wiedza wyrosła z autentycznych doświadczeń Autora. Tym bardziej jest wartościowa, tym bardziej ważka. I winna ta poezja trafić do tych wszystkich, których bodaj raz w życiu dotknął złowrogi palec Zmowy.

Kazimierz Arendt
"Zmowa wierszy"
Wydawnictwo Astra
Łódź 2007