Jestem „spoza”. Terytorium, klimatów, środowiska. Poznaję je od niedawna – na plenerach literackich Kieleckiego Oddziału ZLP – w Staszowie i Busku-Zdroju. Uczestniczących w tych szczególnych gremiach sympatyków Muz poznaję sukcesywnie, nawiązując trwałe relacje.
Prezesa Oddziału Staszka Nyczaja znam od blisko dwudziestu lat, a to już coś znaczy. W świetle jubileuszowych reflektorów Kieleckiego Centrum Kultury, mimo upływu czasu, wciąż jest taki sam: dynamiczny, pełen temperamentu, ogarniający (chyba tak) symultanicznie dziejące się wydarzenia w obrębie sceny.
Podobnie spełnia się w codziennym, wieloletnim działaniu, a to, co wynika z natury jego osobowości, jawi się obecnie jako niepowtarzalny fenomen twórcy (poety i pisarza) oraz niestrudzonego animatora. Ta działalność wykracza daleko poza własny region, przynosząc możliwość twórczego rozwoju oraz chwałę literatom ze środowiska świętokrzyskiego, ale też obejmującego w jakimś stopniu cały kraj.
Literacki „Doktor Judym”, jak można by nazwać Staszka, stosuje sobie tylko właściwą terapię – aktywizowania utalentowanych ludzi pióra, integrowania ich w coraz trudniejszych realiach, jakich doświadczają. Zdaję sobie sprawę, że byłoby o wiele trudniej bez nieustającej obecności „Siłaczki” – prozatorki i edytorki Ireny Nyczaj, która od wielu lat wspiera inicjatywy męża poety. Nie ma dla nich spraw nie do załatwienia. Trudno sobie wyobrazić istnienie i aktywność wielu literatów z Kielecczyzny i kraju (także tych, którzy dopiero mierzą się z Parnasem) – bez tego duetu kieleckich pasjonatów, entuzjastów i szaleńców współtworzących życie kulturalne na Ziemi Żeromskiego. Niech trwają.
Krystyna Konecka