To taki próg drewniany
gdzie ryby podpatrują oddychających jodem
próg wystrugany wiatrem
żłobiony solą
gdzie raz do roku
białe i czerwone
kwiaty toną w morzu
nad nim o zmroku
krzyżują się smugi latarń
a przypływ stawia na wydmie
płynny krok
by cofnąć się wpół
wówczas dwoje
od wczoraj
przed jutrem
szepcze to co teraz
przed pomarańczowy horyzont
ludzie przychodzą po piękno
tam zapamiętałem malca
który zgubił mamę
jeszcze słyszę jak jego słoną
łzę chłonęło morze
a balustradzie ktoś z paletą
utrwala pociąg zdążający z portu
do jutra Ojczyzny.