Biegnący kochankowie
Williamowi Whartonowi

Paryż... Paryż... miasto nienazwane
gdzie życie jest na dłoni,
a sztuka bardziej oczywista
niż oddech.
Miłość rosła w nich niewspółnymi latami,
biegła z różnych miejsc,
czekała na swoją najbardziej nieznaną chwilę —
by się stać.
Teraz żyją pełnią otwarcia,
przynoszą ufność gołębi,
przychylne powietrze i szczerość.
Uwolnieni od litości,
tego nietaktu wobec istnienia.

Miękka ciemność wypełnia dotyk
i dźwięk, którymi mówi Mirabelle,
oczy bez błysku,
jedynie dla łez.
Kochać to więcej żyć.
Oboje dorośleją w miłości,
kochankowie dzielą się
brzemieniem nocy.
Obraz Place Furstenberg i głos
zielonego klawesynu —
mówią to samo.
Mirabelle i Jacques, Jacques i Mirabelle —
toczy się koło rozkoszy,
nawiedzającej noce wzajemnie
oddane.
Zycie jest dane,
śmierć przychodzi okupiona
trwaniem.
A wszystko stało się przez rozsypane
farby.
Ludzie przez miłość równi Bogu
się stają.

* * *
W późnym lecie
swoim,
wszystko jak śnienie.
Pola są szare,
lasy wołają o śnieg.
Muzyką brzmią imiona miejsc,
po których chodził Chrystus:
Judea, Samaria, Galilea,
Betania, Genezaret, Góra Oliwna, Kafarnaum.
Bóg odważył się być
człowiekiem.
Najtrudniej uchwycić dykcję
życia,
a ja dostałem w darze
roztargnienie:
szukam kluczy.

Pani Świętej Góry
Matko Boska na Świętej Górze
królująca
Pani bladolica o gładkości światła
z Ciebie promieniującego
w kapliczkach przydrożnych
spotykana
głosami nabożnymi do nieba
niesiona
patrzysz na Wielkopolskę
oczami, w których jest
smutek i nadzieja
Patronujesz ziemi żyznej
na plony otwartej
jak Twoje do nas wyciągnięte
ramiona
Trzymasz na lewej ręce
Chrystusa, naszego Pana
zarazem Boga i Człowieka
przez Którego prowadzi
najważniejsza droga
Co Tobie damy, jak Cię pocieszymy
w tym czasie wolności złamanej
jak wbita w Twą twarz
złowroga szabla

* * *
Jesteście moimi dziećmi -
powiedział Bóg.
Pojąć to -
zadanie na całe życie.
Coraz mniejsza Ziemio,
powiedz człowiekowi
dokąd prowadzi
pycha.
Jeżeli starać się o coś,
to przedwcześnie
nie zgubić zachwytu
i spokoju odnajdywanego
na kartach książki
czytanej zachłannie
między bibliotecznymi
regałami.
Nie mówić,
że przyszedłem tutaj
po nic.