nie wystarczało tego lasu
śpiącego pod śniegiem
gdzie codzienność
stąpała ostrożnie
śladem źdźbła
wywlekanego z paśnika

instynkt nakazywał niewidzialność
lecz wabił inny las
ten po drugiej
zakazanej stronie

uderzenie było nagłe
świat przekoziołkował kilka razy
zanim opadł
w zmarzniętą pościel pola

szarzejące odludzie broczyło ciszą
w otwartych powiekach
zaszły mgłą
dwa leśne źródełka przerażenia