Miasto zdobyte. Wprawdzie miłosierna mgła poranna
Jeszcze okrywa zgliszcza i broczące rany,
Kikuty drzew parkowych, wybrzuszone tramwaje,
Ale swąd spalenizny i smród strzaskanych toalet
Nie pozostawia złudzeń: przegraliśmy.
Nieśmiałe słońce – jeszcze wczoraj nasze –
Wespnie się nad horyzont i ujawni prawdę,
Bolesną prawdę klęski i sromoty.

A potem wiatr przekupny rozwieje sztandary
Zwycięskich hufców: Tesco, Lidl, Biedronka.
McDonald, Real i ich sprzymierzeńców.
Znowu nas wzięto zdradą i podstępem.
Zabrzmi złowieszcza muzyka kas fiskalnych,
Źrenice żyjących przetną błyski reklam
I nas, niewolnych, zakują w kajdany
Promocji, bonifikat. Pójdziemy spętani
Tam, skąd zawołają. Tak w pradawnych czasach
Szły na rzeź poganiane niewinne cielęta.
Na skrzyżowaniu ulic Wielkiej z Niepodległą
Dogorywa w męczarniach ostatni sprzedawca
Wiejskiego salcesonu, boczku i kiełbasy.
Już z dłoni niedomytych wypadł mu odważnik
I nie wydana reszta. A zdradziecki podmuch
Zdziera z niego ostatnią, gasnąca woń czosnku.

Ale nic to! Niech żywi nie tracą nadziei
I niech nadzieja żyje we wszystkich umarłych:
Zwycięstwo będzie nasze. Późny wnuk spamięta
I przekaże pochodnie przyszłym pokoleniom.
A oni, młodzi, rozświetleni łuną
Uczczą pamięć poległych. I wzniosą monument
Miejskiego warzywniaka. I pójdą szeregiem
By pod tym świętym miejscem kornie skłonić czoła
I złożyć pyszne wieńce – z pora, pomidora,
Rzodkiewki i botwinki, szczypiorku i kopru.

I zadumają się chwilę nad wprawionym w cokół
Fragmentem muru, co przetrwał zagładę
Z inskrypcją zagadkową napisaną spreyem
I martwiejącą ręką: CAŁUJCIE MIE W DUPE.
I wzniosą gromko okrzyk, okrzyk rytualny
Nieznanego autorstwa: NAWZAJEM! NAWZAJEM!

Wrzesień, 2010