Drzewo, trzcina oblepione gliną,
Pokraszone farbą, zastygłe.
Potem, wraz z piaskiem pustynnym,
Nadleciał Budda, zamieszkał w glinie,
W drzewie i farbie
I stał się.
Teraz, zmęczony powietrzną podróżą,
Z otwartymi oczami
Śpi od czternastu wieków.
Jest jak z kamienia, ale żyje.
Rosną mu paznokcie.
Co jakiś czas, nocami,
Przychodzą tu mnisi,
Ustawiają rusztowanie na wysokość
Półtora piętra
I z uwielbieniem, elektrycznymi piłami
Przycinają boskie paznokcie.
O świcie sprzątacze
Zmiatają z posadzki
Skalne odłamki.
Nie dziwią się im,
Wiedzą skąd spadły.
Znają Buddę.
On ich też zna przez wieczny sen
I daje świadectwo
Jedności czasów.
Dunghua, sierpień 2007