1
Właściwie nie potrafię powiedzieć nic więcej
poza tym, że jesteś.
Nigdy cię nie kochałem, ale jeśli nawet tak było,
to kochałem cię w innych kobietach.
Teraz to wszystko splata się, jednoczy,
a czas przeszły w najdoskonalszej harmonii
z teraźniejszością i tym, co może będzie,
zatrzymuje się i trwa.
Na jedną chwilę. Ale to wystarcza.

Nie umiem tego powiedzieć inaczej: przepadłem.
Znów jest noc. Nie myślę o tobie.
Czytam książkę wzruszony i senny.
A ty jesteś.

2
Niepodległa — jak mogą być młode rośliny,
którym zagraża wszystko — wiatr, powódź i owad,
dzielna i bezbronna.
A ja ci zagrażam.
Nie umiesz się ze mną
podzielić tą bezbronnością,
nieufna, wrośnięta korzonkami
w bezmiar własnego życia, w szum ulic,
chłód własnego pokoju, wspomnienia
i niechęć do przyszłości.
Jesteś w moich rękach jak woda —
niebieska, a przecież czysta.
Jesteś.

3
Droga do ciebie jest stałą wspinaczką,
ostrożną i zawziętą.
Czasem mi trochę brakuje powietrza,
męczą się ręce i myśli — ale nie pragnienia.
I wtedy gubię to, co z sobą niosę,
umyka mi krajobraz, wszystko, co przeżyłem.
A ty na białym kamienistym stoku,
z ledwie zaczętym promykiem uśmiechu
jesteś.

wrzesień 1982