Jeszcze na nich za wcześnie. Jeszcze piją kawę
zagryzając owsiankę prasą dietetyczną.
Drzewom mroźno i mglisto. To dobra publiczność
gdy biorę we władanie cichy Speakers' Corner.

Zapewne dziś na skrzynki stężałe od szronu
spóźni się reformator i orędownicy.
Od ojczyzny mnie dzieli metro i lotnisko.
Mam więc swoje pięć minut na ostatnie słowo.

Z neseserem idei, racji, argumentów,
z odwagą jakiej nigdy w kraju mieć nie będę,
mówię prawym i lewym, tym z centrum i z boku

a dajcież wy mi wszyscy wielcy – święty spokój.
I powracam. Jak wiara, nadzieja i milość.
A cóż wy tak patrzycie?! Czyżbym coś mówiła?...

London, 1991