Wrócę przez las do źródła. Cicho. Coraz ciszej
i do końca z tym rytmem jak klasyczny taniec.
Książki w logicznych rzędach. Saska porcelana
Drżąca zgodnym staccato zbudzonych klawiszy.

Ten rytm to równomierny oddech mego domu.
Porządek dnia i nocy w stałych porach roku
I to że trwam. Że serca cichuteńki łopot
pozwala mi przenosić góry na ramionach.

Moja malutka władza i ład tuż za ścianą
tracą sens. Gubię tropy w dzikim zgiełku świata.
Nie dam rady żyjącym z eskalacji wojen

starym durniom. Lecz walczę kiedy do szeregu
ktoś popędza swą racją i wrzaskiem. Dlatego
kocham ciszę. Z niej wyszłam. W niej trwam. Wrócę do niej.