Spory o dzięcielinę wciąż świeże jak świerzop
co przekornie dojrzewa w dorocznej lekturze.
Lat sto sześćdziesiąt pięć jak wyrosły spod pióra
na żyznych kartach tęsknot zaoranych wierszem.
Chwała nielicznym, którzy szukają i będą
z benedyktyńskim trudem rozszczepiać minione.
Co odkrywają drugie dno w bezdennym słowie.
Sprawdzają prawdy. Wieszczą. Błąkają się w błędach.
I oto jubileusz. Więc tłumy. Dyskusje.
Polak. Litwin. Żyd. Może jednak Białorusin.
Sypnęło złotem na świronki, księgi, kwiaty.
Aż sama jego postać w niebie – nie do wiary –
błysnęła jako świeca przez okiennic szpary
i – zgasła...