kim byłem Panie gdy w pyle stanąłem u wrót zielonej
doliny gdy zobaczyłem tańczące nad ziemią mgły
i usłyszałem złocistą pieśń serafina – czy to śpiewał roy
orbison czy karen carpenter – byłem wygnańcem ojczyzny
emigrantem w nowym jorku byłem sternikiem znikającego
brygu niosłem w sobie gorycz słodyczy i lśnienie bólu obraz
nieziemskiej istoty i gasnącej tęczy – wędrowałem bez
światła w źrenicach głuchy na ballady świtów i oratoria
zmierzchów byłem jak rozbita lampa oliwna
– sypały się we mnie drobiny złotego piasku
nie wiedziałem Panie że odwróciłeś świętą klepsydrę
ciała do góry dnem byłem nikim gdy stanąłem
u wejścia do Twojej doliny byłem fioletowym
cieniem zanim wzniosłem się w górę
nie wiedziałem że gwiazdy gasną w mroku
jak iskry nad milknącą żagwią