ojcze pary torfu i miedzi nie jestem
tym kim miałem być w twoich planach
odszedłem na odległość większą niż
powietrzna droga płaskiego kamienia
odszedłem nie słysząc twojego wołania
wiodły mnie ciemne siły
żywiłem się sierścią mięsem i krwią
myłem twarz w bolesnych łzach
śmiałem się w głos i plułem
na twoje księgi
ojcze ikry kokonu jedwabnika i mirry
byłem kamykiem u wrót skalnej ściany
a zdawało mi się że jest we mnie
siła masywu
mój bunt był dla ciebie tylko
cichym falowaniem
cienia
tak ojcze maku pierza i aloesu
tak jak tego chciałeś
wróciłem