pastelowy bukiet jesiennych deszczy
z wonią milczenia i z gęstwiną bezradności
dostałaś dzisiaj na kolejną rocznicę
zwierzęcych odruchów
w gruncie rzeczy nic się nie stało
na wzgórzu z którego wysokości rozłożyły się
jak na dłoni
czarne ulice
po których niesiono nasze tajemnice
przechadzają się słowa
nie dojrzeliśmy jeszcze
do milczącej formy spowiedzi
z gorzkimi minami
zawieszeni między pustymi proroctwami
(obietnicami) epoki
udajemy półprzytomnych
słowa które wypowiadamy
wyśmiewają wewnętrzne wyroki
ostrożnie odbierają
niespełnione nadzieją złe przeczucia
a każdy człowiek chce zostawić ślad
łyk bólu
garbatą gorycz
to wszystko
bo nie potrzeba więcej