Dostałem wiadomość,
by związać świat
martwymi ciałami męczenników,
zebrać szczątki mojżeszowych tablic
i tęskniąc za szerokim oddechem oceanu,
przypomnieć sobie właściwe sentencje
ciągłej rewolucji,
której nie ma końca.

Za szybą pociągu
szmat drogi.
Zmęczony krajobraz przymyka powieki,
ktoś w drugim przedziale
złowróży wulgarnym językiem –
nudno i nieprzyzwoicie.

Te podróże są takie męczące,
bez przypadku i złudzeń,
jak liturgia wspomnień.

Czasem pojawiają się szczegóły:
intelektualista z humanitarnym impulsem
czyści młodością brukowaną ulicę –
imienia generała wątpliwego
zmienioną obecnie na świętego okrutnika –
nadając jej niepowtarzalny koloryt.

Tak naprawdę,
to szukamy wzruszeń,
coraz rzadziej odważamy się krzyczeć,
że nasze wiersze boją się wychodzić na ulice.

Teraźniejszość, nie może znaleźć
miejsca swojego odpoczynku,
bo tak naprawdę,
to nic się nie stało.
„Cała rzecz w tym,
żeby żyć”.