Kim byli ludzie,
którym zawdzięczamy przyjście na świat?
Wrodzone zdolności,
rysy twarzy –
skąd się wzięły?
W młodości nie zastanawiamy się nad tym.

A później,
kiedy odejdą już dziadkowie i babki,
kiedy odchodzą
– nim się zdąrzyło wypytać –
ojcowie i matki,
nagle zdajemy sobie sprawę,
że w wieku informacji
można zdobyć wiadomość z dowolnej dziedziny,
oprócz elementarnej
– skąd jestem.
To nasi przodkowie,
usiłując przeniknąć wzrokiem daleką przyszłość,
mogli zaledwie snuć przypuszczenia.
Ale my o nich moglibyśmy naprawdę coś wiedzieć.
Pełni poczucia wspólnoty i zdziwienia
– czyżby wszyscy wyszli stąd,
z tego na wpół zniszczonego domu? –
chodzili dookoła,
zaglądali przez okna,
wsłuchiwali się próbując zrozumieć to,
czego nie da się zobaczyć
– bieg czasu.
Kto nie pamięta przeszłości,
ten nie ma przyszłości,
choćby powtarzał wciąż te same słowa.
Różne kamienie spotyka człowiek na drodze życia.
Jedne usuwa z pola,
inne gromadzi,
żeby zrozumieć, żeby zbudować dom.

Kamień jest twardy i wieczny.