Zaraz daleka legenda narodzi się w sercach,
stanie się ciałem i – Bogiem.
Noc przyniesie pasterkę – zbratanie
na chwilę, nim dobro i zło
nie poróżnią nas znowu
na okrągły rok, niektórych
może aż do śmierci.
Ale dziś nikt o niej nie myśli, dalekiej gwieździe,
która kiedyś przyjdzie na pewno,
rozbije ten indywidualny Świat każdego z nas,
wskaże nieobjęte przestrzenie:
zimne, bez idei, bez łagodnego blasku
dzisiejszego wieczoru.
– Więc zaśpiewajmy teraz głośniej
kolędę, zajęci upartą grą o życie – przejściowi turyści,
pajacyki czyichś racji, zakochani w obchodzeniu świąt,
zaśpiewajmy „Lulajże...” i spójrzmy
ufnie w otwarte niebo,
w bezśnieżną drogę, jakbyśmy
żyć mieli wiecznie
z kolędą w znoszonych plecakach,
z oczami pełnymi ufności.
Zaraz opłatek uczyni Boga prawdopodobnym, zaraz
przyjdzie wigilia, matka nasza, ojczyzna na złe i dobre,
rozchyli wyobraźnię, zakolebie wzruszeniem, zawiesi
papierowego anioła nad zakolami codzienności,
podstawi sanie
i pojedziemy:
po sen z dzieciństwa,
po słowa rodziców – naturalne spotkania z bajką,
po nasze roztrwonione na nie wiedzieć co życie –
póki jeszcze jesteśmy.