Zbyszkowi Jerzynie
Puste gniazda spędzają sen z powiek,
a psy wieszczą rychłe rozstanie.
Ty wcześniej, ja może później
wyplujemy splugawione płuca
i już się nie spotkamy,
chyba, że przy grobie.
Nie wypijemy też kieliszka wódki.
Zostanie parę wierszy. Kilka anegdotek.
No i saneczki, chociaż nie ma sanny.
I niebo przeorane przez samoloty,
gdzie krzyżują się świetliste smugi.
W kawiarni samotnieją krzesła i stoliki.
Tylko wróble uparcie poszukują traw
do swoich lęgowisk, jakby żyły w stepie.
Ale kelnerki nie obsługują takiej klienteli.
Jeszcze żyjesz, a już myślą o pochówku.
Na przekór wszystkim nigdzie nie odchodź.
Odstaw sanki, aż rdza pokryje płozy.
Warszawa, 16 listopada 2010