To miasto przyszło do mnie z przeszłości:
ze swoją magią luster, tajemnicą i erozją,
z kruszejącą skałą. Bezludne i kamienne.
Teraz przeszywa mnie bólem między żebrami.
Takie białe światło. W samym rozgwarze świtu
chciałam zrozumieć język etrusków i głębię morza,
ale pozostała mi nieznana rzeka i obcy bogowie.
W podziemnym świecie pełno ofiar bez wątroby
niegdyś złożonych na skalistym cmentarzysku.
Umierające miasto jest już we mnie odległe.
Stamtąd nie ma powrotu. Nie spotkasz już tamtych kobiet,
w uliczkach zamarł krwioobieg duchów, urn i turystów,
jakby z Notrią wszystko opadło ze skałą w wieczność.
Tylko słońce się przedziera przez szczelinę w kropli.