Twoja samotność jest solą chlebem i winem
Codziennością rytualnych pielgrzymek za horyzont
lecz i tam coraz mniej już motyli
W skamieniałych skrzydłach gaśnie uwięziony promień
Więc twój smutek jest moją świątynią
w której z przerażonych pająków zrodził się ból
A mówią że pająki przychodzą ze szczęściem czterech kątów
Z jakiej materii i jakiej ciemności utkały swe sieci
Wciąż myślę o własnej niemocy radości
Kiedyś przyśnił mi się ojciec
Był przygarbiony Cichy Rzekł tylko
Nie lękaj sie przypływów fal
Przeprowadzę cię tam na drugą stronę rzeki
Lecz nie ma już i rzeki
Rzeka jest we mnie Opływa moje ręce Nogi
Więc twój smutek jest moim ogrodem
Nie kochamy już bacha za cudowne fugi
Zacierają się kontury twarzy przyjaciół i bliskich
Istnieję na niby Trzymam nogi na jabłoni
I nie wiem co jest prawdę Co fałszem Co szumem liści
Czy żyją jeszcze we mnie moje siostry
Więc twoja samotność jest moim wyborem
wielu światów niewirtualnych