Żonie

spróbuj pochylić we mnie
zieloną gałąź radości
ale zrób to uważnie bo obok
są jeszcze gałęzie bólu
obwisłe od cierpkich owoców

spróbuj obudzić w sobie
łagodny nurt uśpionej rzeki
by z ikry milczenia
wypełzły zwinne ryby słów

w okruchu dnia
w kryjówce nocy
rozniecimy w sobie
wędrującą łunę krwi
zapatrzeni ciągle
w odległy horyzont
gdzie niebo całuje ziemię
odnajdziemy się
jak liście tego samego drzewa

wychwyconą muzykę
zanieśmy w skrzypce naszego domu
niech się nasyci głodna cisza
póki w nich
srebrna struna
dziecka