Kto mi zabroni
chwytać światło gwiazd
dłonie niepewne odziać w habit nocy
deszczu strugami obmyć swoją twarz
słońca jedwabiem osuszyć oczy

Kto mi zabroni
ptaki zwołać w drzewa
ich koncertem nasycić pola i wiatr
niechaj się od nich też nauczy śpiewać
łąki soczysta zieleń u gór i las

Kto mi zabroni
wstrzymać rzeki nurt
morzom rzucać fale na skaliste zbocza
porozmawiać z rybą choć jednym ze słów
rozciąć węzły sieci w jej oziębłych oczach

Kto mi zabroni
pukać do twych drzwi
serca kołatką uderzyć na trwogę
dopóki jeszcze tlisz łuczywo krwi
w zaułkach twych tętnic
zabłądzić nie mogę