Pozostając wciąż pod wrażeniem miłej współpracy w gronie jurorów konkursu „O Buławę Hetmańską” – ale nie mogąc uczestniczyć w dzisiejszej uroczystości – pozdrawiam z ziemi Wiliama Szekspira i Thomasa Hardy’ego wszystkich uczestników dzisiejszego spotkania: stałych mieszkańców oraz rezydentów i sublokatorów „kraju poezji”. To bardzo trafne określenie przez białostockiego poetę, Wiesława Kazaneckiego, obszaru mentalnego, wspólnego wszystkim tym, dla których słowo poetyckie stanowi intelektualny priorytet. To nic, że – jak przed laty mówił Wiesław – „kraj poezji nie jest mocarstwem”. Dla wielu z nas – jest.
Minął rok, i oto finał kolejnej edycji Buławy Hetmańskiej. Konkursu, który ma coraz większe szanse przestać istnieć. Z prozaicznych powodów. Piętrzących się trudności ze zdobywaniem środków na jego organizację i – naturalnej ze względu na upływ czasu – okoliczności wypalania się formuły tych literackich rywalizacji. Także z powodów poetyckich, gdyż – zdawać by się mogło – coraz mniej osób sięga po pióro.
Muszę przyznać, że z niemałym niepokojem oczekiwałam na termin zamknięcia konkursu, w obawie że w tej edycji znajdą się na naszych biurkach tylko nieliczne koperty. Stało się jednak inaczej. Dotarło ponad 70 zestawów wierszy autorów z kraju i zagranicy. Radość zatem dla jurorów - że pozwolę sobie powiedzieć to w imie-niu całego gremium – wielka. Jest bowiem coś z atmosfery hazardu w tej ryzykownej i odpowiedzialnej pracy, którą podejmują straceńcy, oceniający twórczość anonimowych autorów. Ale czyż uczestnicy poetyckiego konkursu nie ryzykują, stawiając na jedną kartę swoją wrażliwość, bardzo osobisty obszar poznania, ujawniając na wła-sny i czytelników (tu – jurorów) użytek tajemniczych przestrzeni egzystencjalno-kulturowych, niepokoju o ocenę sprawności formalnej i skry-tych nadziei na sukces? Na spełnienie artystyczne?
Celem każdego artysty powinno być „precyzyjne i dokładne podzielenie się ze współczesnymi swoim doświadczeniem i swoim światem”. „Świat, w którym żyje każdy artysta, jest inny od świata każdego współczesnego mu artysty. (...) Ten świat wymaga (...) indywidualnych cech języka i indywidualnych wynalazków, jeśli chodzi o styl. Bez nich nie ma prawdziwej sztuki. Ale bez tradycji – również prawdziwej sztuki być nie może”. Refleksje te pochodzą z – opublikowanej na pięć lat przed śmiercią Wiesława Kazaneckiego – mojej rozmowy z Nim pod jakże znamiennym , wyjętym z kontekstu, tytułem-przesłaniem Poety: „Twórca zawsze musi być wierny sobie”.
Przypominając także Jego refleksje z listu do przyjaciela-poety Wilhelma Przeczka: „... niełatwo żyć ze słowami, które – nawet NAPISANE – wymagają od nas stale więcej i więcej, układają się w wizję, w Wymiar, przed którym niemożliwa jest ucieczka”. Tak więc ostateczny rezultat prac każdego jury stanowi wypadkową opinii przeciwstawnych, ale i zbieżnych ze sobą. Radość jurorów wtedy jest największa, kiedy te zbieżne oceny dominują. Tak było również w obecnej edycji konkursu.
Laureatom gratuluję z całego serca, a wszystkim uczestnikom spotkania – w poetyckim Roku Czesława Miłosza (którego „Ars Poetica” tak pięk-nie definiuje pracę ze słowem) i w 240. rocznicę (to nic, że przypadającą 9 października) śmierci białostockiego Patrona konkursu „O Buławę Het-mańską”, Hetmana Wielkiego Koronnego Jana Klemensa Branickiego życzę nieustających emocji w tym najpiękniejszym z krajów, jakim jest „kraj poezji”.