Poniżej zamieszczamy tekst Prezesa Związku Literatów Polskich Marka Wawrzkiewicza, będący pewnego rodzaju polemiką z wywiadem Jacka Dehnela zamieszczonym w sobotniej „Gazecie Wyborczej”.
Przykra wiadomość: nie istniejemy.
Motto: Megalomania jest dobrym prawem każdego autora
Z należną uwagą przeczytałem obszerny wywiad, którego Jacek Dehnel udzielił „Gazecie Wyborczej”. W wywiadzie tym jest sporo trafnych diagnoz dotyczących poziomu czytelnictwa, sytuacji literatury i problemów ludzi pióra, tworzących, lub próbujących tworzyć polską literaturę współczesną. Są w nim też niezbyt precyzyjnie zaproponowane sposoby naprawienia tej katastrofalnej sytuacji. Trzeba cenić każdą wypowiedź w tej sprawie – co też czynię – nawet jeśli są w niej fragmenty niesprawiedliwe i niezbyt mądre. Tak właśnie oceniam akapit, w którym Jacek Dehnel z właściwą sobie kategorycznością stwierdza, że jest w naszym czterdziestomilionowym kraju tylko jedna organizacja pisarska faktycznie zajmująca się wyżej określonym obszarem kultury – Unia Literacka, którą on właśnie kieruje.
Kilkanaście dni temu napisałem do P. Dehnela list, którego przyczyną był fakt powołania go – jako jedynego przedstawiciela środowiska pisarskiego do - firmowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego – zespołu mającego proponować reformy funkcjonowania literatury. Pisarz uprzejmie odpisał na list podpisany przeze mnie, prezesa Związku Literatów Polskich. Już to mogło mu zasugerować, że jednak istnieją poza UL inne organizacje pisarskie, wielokrotnie liczniejsze i mające wielokrotnie dłuższą tradycję. Wiem też, że powiadomiła go o tym prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, prof. Anna Nasiłowska. Są to jednak mało ważne dowody na nasze istnienie. Ważniejsze są inne, o których Jacek Dehnel nie wie lub nie chce wiedzieć.
20 maja Związek Literatów Polskich będzie miał 105 lat. Liczy obecnie przeszło 1000 członków skupionych w 17 oddziałach. Większość z nich prowadzi ożywioną działalność propagującą literaturę przez wydawanie książek swoich członków, biuletynów i periodyków,organizowanie konkursów, wieczorów poetyckich i promocji nowych pozycji książkowych.
Kilkadziesiąt lat liczą Poznański Listopad Poetycki, Polanickie Spotkania „Poeci bez granic”, od kilku lat odbywają się w Wielkopolsce „Konferencje Literackie”. Oddziały organizują też swoje plenery literacko-plastyczne, współdziałają z innymi stowarzyszeniami twórczymi. Festiwal „Warszawska Jesień Poezji” odbędzie się w tym roku po raz 53. W warszawskim Domu Literatury odbywa się corocznie 30-40 promocji nowych książek, wieczorów poświęconych ważnym rocznicom literackim, jubileuszy, sesji krytycznych, koncertów poetycko-muzycznych itd. Jacek Dehnel może tego nie zauważać, bo w Domu Literatury na tych imprezach nie bywa. Nie przypuszczam też, że uznałby za godne uwagi prowadzone przez nas lekcje poetyckie w szkołach, konkursy dla młodych poetów, współpracę z warszawskimi stowarzyszeniami twórczymi. Uważamy, że w czasach kiedy książki mają minimalne nakłady i kiedy praktycznie nie istnieje tzw. krytyka towarzysząca, wszelkie działania popularyzujące literaturę należą do obowiązków pisarzy. Sądzimy też, że nie ma nic uwłaczającego w tym, że autorzy książek niskonakładowych, które nie miały sukcesu komercyjnego, w różny sposób zabiegają o czytelników.
Można kogoś cenić jako pisarza, a jednocześnie nie zgadzać się z jego publicznymi wypowiedziami. Wolno chyba nie zgadzać się na swojego rodzaju uzurpatorstwo: Pan Dehnel nie reprezentuje wszystkich pisarzy polskich, a tylko niewielką ich część. Owszem, wiem, że ilość niekoniecznie oznacza jakość. Ale też próby eliminowania wszystkich nienależących do własnego grona, nie są oznaką wielkości. Co konstatuję bez satysfakcji.
Marek Wawrzkiewicz